— Jestem Sol Miecz, filozof z zamiłowania. Czy umiesz gotować?
Gdy skinęła głową, wręczył jej bransoletę.
— Ugotujesz wieczerzę również dla mojego przyjaciela i oczyścisz mu strój.
Drugi mężczyzna spoważniał.
— Czy dobrze usłyszałem twoje imię, mój panie? Ja jestem Sol.
Wyższy wojownik odwrócił się powoli, marszcząc brwi.
— Obawiam się, że dobrze. Noszę to imię od ostatniej wiosny, kiedy to zdobyłem swój miecz. Ale może używasz innej broni? Nie ma potrzeby, żebyśmy wszczynali spór.
Dziewczyna przenosiła wzrok z jednego na drugiego.
— Z pewnością twoją bronią jest drąg, wojowniku — powiedziała z niepokojem, wskazując wózek.
— Ja jestem Sol — odrzekł tamten zdecydowanym tonem. — Drąg i Miecz. Nikt inny nie może używać mojego imienia.
Wojownik z mieczem wydawał się niezadowolony.
— A więc szukasz ze mną sporu? Wolałbym, żeby tak nie było.
— Spieram się tylko o imię. Wybierz sobie inne, a nie będzie powodu do walki.
— Zdobyłem je tym oto mieczem. Nie mogę z niego zrezygnować.
— Muszę więc odebrać ci je w Kręgu, mój panie.
— Proszę — sprzeciwiła się dziewczyna — zaczekajcie do rana. W środku jest telewizor i łazienka. Przygotuję pyszny posiłek.
— Czy pożyczyłabyś bransoletę od mężczyzny, którego imię zostało zakwestionowane? — zapytał cicho wojownik z mieczem. — Musimy to załatwić teraz, ślicznotko. Będziesz mogła służyć zwycięzcy.
Przygryzła czerwoną wargę, zawstydzona, i oddała bransoletę.
— Czy więc pozwolicie mi być świadkiem?
Mężczyźni wymienili spojrzenia i wzruszyli ramionami.
— Proszę bardzo, dziewczyno, jeśli masz na to ochotę — powiedział blondyn i ruszył pierwszy wydeptaną boczną ścieżką, oznakowaną na czerwono.
W odległości stu jardów od gospody znajdował się Krąg o średnicy piętnastu stóp, ograniczony płaską plastikową krawędzią jasnożółtego koloru oraz zewnętrzną żwirową obwódką. Jego środek stanowiła gładka, pięknie przy strzyżona darń, zielony trawnik w kształcie doskonałego dysku. To był Krąg Walki — serce kultury tego świata.
Czarnowłosy mężczyzna zdjął pas i kubrak, odsłaniając tors olbrzyma. Potężne mięśnie grały mu na karku, klatce piersiowej i brzuchu. Miał grubą szyję i talię. Wyciągnął miecz: długą lśniącą głownię z hartowanej stali z wytartą srebrną rękojeścią. Ciął nim kilka razy w powietrzu i wypróbował ostrze na pobliskim drzewku. Jeden zamach — i padło ucięte równo u podstawy.
Комментарии к книге «Sos Sznur», Пирс Энтони
Всего 0 комментариев