Ton głosu młodej kobiety zbulwersował Srengaarda. „Tutaj ja muszę kontrolować sytuację”, pomyślał. Podszedł, aby uścisnąć im ręce. Ich dłonie były wilgotne. „Zdenerwowani. Bardzo dobrze”.
Hałaśliwe sapanie pompy stojącej pod ścianą przywróciło lekarzowi pewność siebie. Wystarczy byle pompa, by speszyć rodziców. To dobrze, że pracowała tak głośno. Srengaard zwrócił się do źródła hałasu i wskazał na kryształową probówkę zawieszoną w środku pola siłowego, prawie w centrum laboratorium.
— Proszę, to tutaj — powiedział.
Lizabeth skierowała wzrok na przezroczystobiaławą zawartość naczyńka i koniuszkiem języka zwilżyła wargi.
— Tam w środku?
— Bezpieczeństwo zagwarantowane — zapewnił lekarz, mając jeszcze nadzieję, że Duratowie wrócą do domu, aby tam poczekać na rozwój wypadków. Harrey, patrząc na probówkę, pogłaskał dłoń żony.
— Dowiedzieliśmy się, że wezwaliście specjalistę — powiedział.
— Doktora Pottera z Centrum — odparł Srengaard. Doktor rzucił krótkie spojrzenie na dłonie Durantów, które poruszały się bez przerwy i zwrócił uwagę na tatuaże na palcach wskazujących, opisujące ich charakterystykę genetyczną i pozycję społeczną. Teraz mogli tam dodać „Z” od „zdolny do reprodukcji”; litera ta, tak pożądana, sprawiła, iż poczuł zazdrość.
— Doktor Potter, tak oczywiście — mruknął Harrey. Za pomocą palców dłoni przekazał Lizabeth: „Zauważyłaś jakim tonem powiedział Centrum?”
— „Trudno byłoby tego nie spostrzec” — odpowiedziała. „Centrum” — pomyślała. Słowo to spowodowało, że wyobraziła sobie Nadludzi o manierach wielkich panów i Cyborgi, nieuchwytnych przeciwników tych pierwszych. Myśli te wstrząsnęły nią głęboko. Doszła do wniosku, że od tej pory powinna myśleć wyłącznie o swoim synku.
— Potter jest największy, wiemy to — odpowiedziała. — Nie chcemy abyście nas wzięli za ludzi zatrwożonych i sentymentalnych…
— Lecz chcemy obserwować — dodał z naciskiem Harrey i pomyślał: „Ten snob zrobiłby lepiej przyznając od razu, że znamy swoje prawa”.
— Rozumiem — odpowiedział Srengaard. „Imbecyle” — pomyślał i mówił dalej tym samym monotonnym i uspokajającym tonem:
— Wasz niepokój przynosi wam zaszczyt i podziwiam go, jednak konsekwencje…
Комментарии к книге «Oczy Heisenberga», Фрэнк Херберт
Всего 0 комментариев