Wrogiem jest Matka Natura, powtarzał Dan po cichu, tępo gapiąc się na nadciągające tornada. Nie mógł nic zrobić i doskonale o tym wiedział. Ich nie da się kupić, przekupić, oswoić pochlebstwem, posiąść, groźbą zmusić do posłuszeństwa. Po raz pierwszy od czasów dzieciństwa Daniel Hamilton Randolph czuł się całkowicie bezsilny.
Zamknął przepierzenie i przeszukał kieszenie w poszukiwaniu antyseptycznego spreju; helikopter zawrócił, lecąc w kierunku czegoś, co kiedyś było międzynarodowymi lotniskiem; było to ostatnie połączenie Memphis z resztą kraju. Powódź odcięła elektryczność, zniszczyła mosty, pokryła drogi warstwą brązowej, błotnistej wody. Większa część miasta pozostawała pod wodą od paru dni.
Potem przyszło trzęsienie ziemi. Solidna dziewiątka w skali Richtera, tak potężna, że zrównała z ziemią budynki od Nashvil-le do Little Rock, a na północy aż po St. Louis. Nowy Orlean był pod wodą od lat, bo podnoszący się poziom wód Zatoki Meksykańskiej zmienił linię brzegową od Florydy po Teksas. Missisipi przekroczyła poziom powodziowy w okolicach Cairo i nadal rosła.
A teraz, przy braku środków łączności, milionach bezdomnych w niekończącym się deszczu, wstrząsach wtórnych zdolnych obalić drapacze chmur, Dan Randolph szukał jedynej osoby, która coś dla niego znaczyła, jedynej kobiety, którą kiedykolwiek kochał.
Poczuł, jak lornetka wyślizguje mu się z palców i oparł głowę o fotel. To beznadziejne. Znalezienie Jane wśród tych wszystkich ludzi…
Drugi pilot odwrócił się w fotelu i zaczął stukać w przezroczyste przepierzenie.
— Co? — wrzasnął Dan.
Nie próbując nawet przekrzykiwać ryku silników, drugi pilot wskazał na słuchawkę w hełmie. Dan zrozumiał i podniósł słuchawki, które rzucił na podłogę. Spryskał je środkiem antybak-teryjnym, kiedy je dostał, teraz jednak powtórzył operację.
Nałożył je na głowę i usłyszał metaliczny, pełen trzasków głos spikera wiadomości:
— Jane Scanwell, pięćdziesiąta druga prezydent Stanów Zjednoczonych, zginęła, próbując ratować poszkodowanych wskutek powodzi i trzęsienia ziemi na gruzach Memphis, stan Tennessee.
La GuairaW Wenezueli też padało, gdy Dan Randolph wreszcie dotarł do swojego biura. Kolejny huragan szalał po Karaibach, pustosząc Barbados i Wyspy Zawietrzne, zrzucając dwadzieścia pięć centymetrów wody na La Guaira i Caracas, na kontynent, a miało być jeszcze więcej.
Комментарии к книге «Urwisko», Бен Бова
Всего 0 комментариев