W każdej następnej sekundzie siła ta będzie czerpała moc z podstawowych zasobów jego energii życiowej, wysączając ją z jego ciała. Kiedy zabrzęczał zegar, wyrwał floret z dłoni oniemiałego sekundanta i skoczył naprzód. Irlog ledwie zdążył chwycić swoją broń i odparować pierwsze pchnięcie. Atak był tak gwałtowny, że gardy floretów zetknęły się, a ciała przeciwników zderzyły ze sobą. Irlog zdawał się być zaskoczony tym wściekłym natarciem, lecz zaraz uśmiechnął się. Wiedząc, jak obaj byli bliscy wyczerpania, był pewien, że Brion wykrzesał z siebie resztki sił. To już koniec z Brionem.
Odskoczyli od siebie i Irlog przeszedł do szczelnej obrony. Nawet nie próbował atakować, po prostu pozwalał, by przeciwnik wyczerpał się w bezskutecznych akcjach. Gdy w końcu pojął , swój błąd, przeraził się. Brion wcale nie słabł, przeciwnie, w miarę upływu czasu nacierał coraz energiczniej. Irloga ogarnęła rozpacz. Brion wyczuł ją i wiedział już, że piąty punkt należy do niego.
Pchnięcie — pchnięcie — i za każdym razem broń rudowłosego olbrzyma coraz wolniej wracała na pozycję. Sztych pod gardę. Uderzenie kulki o ciało… i łuk stali między dłonią Briona a piersią Irloga — tuż nad jego sercem.
Fale dźwięków — braw i okrzyków — leniwie omywały odizolowany umysł Briona, który tylko niejasno uświadamiał sobie ich istnienie. Irlog upuścił floret i próbował uścisnąć jego rękę, lecz pod nim nagle ugięły się nogi. Objęło go czyjeś ramię, podtrzymując go i prowadząc ku biegnącym sekundantom, ale on, wstrzymawszy ich gestem ręki, poszedł powoli o własnych siłach.
Tylko że coś było nie tak i zdawało mu się, że idzie przez ciepły klej. I to idzie na kolanach. Nie, nie idzie — spada. Nareszcie. Mógł dać sobie spokój i upaść.
2Ihjel dał lekarzom jeden dzień, zanim przyszedł do szpitala. Brion wyżył, chociaż poprzedniej nocy nie było to jeszcze pewne. Teraz, dwa dni później, kryzys minął, i to było wszystko, czego Ihjel chciał się na początek dowiedzieć. Używając pogróżek i łokci, przedarł się pod pokój nowego Zwycięzcy, napotykając pierwszy poważniejszy opór przy drzwiach.
— Jesteś tu bezprawnie, Zwycięzco Ihjelu — rzekł lekarz. A jeśli dalej będziesz się pchał tu, gdzie cię nie proszą, to nie zważając na twoją pozycję, będę musiał rozwalić ci łeb.
Комментарии к книге «Planeta przeklętych», Гарри Гаррисон
Всего 0 комментариев