Ze zgrzytem metalu spomiędzy zniszczonych maszyn wyłonił się nieznany pojazd. Mniejszy od pozostałych miał nie więcej niż pięć jardów długości — sunął do przodu z zapierającą dech w piersiach szybkością. Był czarny i wyglądał złowrogo. Hartig podniósł wyżej karabin, ale kiedy zobaczył jak pojazd skręca przyśpieszając, zdjął palec ze spustu.
— Kieruje się w stronę mojego lądownika! Pewnie namierzył go, kiedy lądowałem. Za pomocą promieniowania, radaru, nie wiem. Włączam urządzenie do zdalnego sterowania, aby przygotować pokładowe urządzenia obronne. Gdy tylko ten pojazd znajdzie się w ich zasięgu, zostanie zmieciony z powierzchni ziemi… Teraz!
Jedna po drugiej rozległy się detonacje, kiedy szybkostrzelne działka pokładowe pluły śmiertelnym ogniem. Ziemia zatrzęsła się, w powietrze wyleciały odłamki skał i wzbiły się kłęby dymu. Działka zamarły, lecz kiedy tylko pojazd wyłonił się z kłębów pyłu, na nowo rozpoczęły kanonadę. Pojazd był zupełnie nietknięty.
— Ten pojazd jest szybki i wytrzymały, ale główne działa poradzą sobie z nim…
Nagle ziemią wstrząsnęła potężniejsza od poprzednich eksplozja, która szczękiem odbiła się od otaczających Hartiga metalowych ścian, wywołując deszcz rdzawego pyłu. Wyjrzał na zewnątrz, zamarł w bezruchu i zaczął mówić matowym głosem:
— Mój lądownik wyleciał w powietrze. Wystarczył jeden strzał z tego cholernego pojazdu, a nasze działka nawet go nie drasnęły. Teraz skręca w moim kierunku. Na pewno namierzył wysyłane przeze mnie sygnały radiowe, promieniowanie cieplne lub coś jeszcze innego. Teraz już nie ma sensu wyłączanie radiostacji. Sunie prosto na mnie. Strzelam do niego, ale bez skutku. Nie widzę żadnych okien ani wzierników. Jego załoga musi korzystać z przekaźników telewizyjnych. Próbuję strzelać do występów znajdujących się z przodu pojazdu. To mogą być detektory albo co… Nawet nie zwolnił…
Комментарии к книге «Planeta bez powrotu», Гарри Гаррисон
Всего 0 комментариев