«Quidditch przez wieki»

3123


Настроики
A

Фон текста:

  • Текст
  • Текст
  • Текст
  • Текст
  • Аа

    Roboto

  • Аа

    Garamond

  • Аа

    Fira Sans

  • Аа

    Times

Quidditch przez wieki

PODZIĘKOWANIA

Wydawnictwo Media Rodzina i fundacja Comic Relief składają

serdeczne podziękowania wszystkim, którzy przyczynili się do powstania

tej książki, za ich czas, poświęcenie i szlachetną wspaniałomyślność

Dziękujemy Andrzejowi Polkowskiemu za tłumaczenie, perfektowi s.c.

za wykonanie przygotowalni, Jackowi Pietrzynskiemu za opracowanie

graficzne, Poznańskim Zakładom Graficznym SA za druk i oprawę,

International Paper Kwidzyn SA za papier i tekturę, hurtowni DiSO,

Firmie Księgarskiej Jacek Olesiejuk i Ogólnopolskiemu Systemowi

Dystrybucji Wydawnictw — Azymut za dystrybucję oraz księgarzom

za sprzedaż książki.

Fundacja Comic Relief została utworzona w 1985 roku przez grupę

brytyjskich komików i aktorów w celu gromadzenia środków na

wspieranie sprawiedliwości społecznej i walkę z nędzą- Każdy grosz

otrzymany przez fundację Comic Relief jest przekazywany tam, gdzie

jest najbardziej potrzebny, za pośrednictwem wiarygodnych organizacji

charytatywnych, takich jak Save the Children czy Oxfam. Dochód ze

sprzedaży tej książki na całym świecie zostanie przeznaczony na

pomoc dla najbiedniejszych społeczności w najuboższych krajach

świata. Fundacja Comic Relief jest zarejestrowaną w Wielkiej Brytanii

organizacją charytatywną (nr rejestru: 326568).

Tytuł oryginału: QUIDDITCH THROUGH THE AGES

Text copyright © J.K. Rowling 2001

Illustrations and hand lettering copyright © J.K. Rowling 2001 Copyright © 2002 for the Polish edition by Media Rodzina

The author asserts her moral rights to be identified as the author of this work.

Wszystkie prawa zastrzeżone. ISBN 83-7278-019-6

Harbor Point Sp. z o.o

Wydawnictwo Media Rodzina

ul. Pasieka 24, 61-657 Poznań

Kennilworthy Whisp

QUIDDITCH

PRZEZ WIEKI

MEDIA RODZINA

we współpracy z

Londyn, ul. Pokątna 129B

Przełożył Andrzej Polkowski

Pochlebne opinie o książce:

Dzięki żmudnej pracy badawczej Kennilworthy'ego

Whispa uzyskaliśmy dostęp do niezwykle cennej

skarbnicy nieznanych uprzednio faktów

dotyczących tej najpopularniejszej gry

czarodziejów. Fascynująca lektura.

Bathilda Bagshot, autorka Historii magii

Whisp napisał naprawdę wspaniałą książkę. Fani

quidditcha z pewnością uznają ją za pouczającą

i ciekawą.

Redaktor czasopisma "Jak wybrać miotłę"

Wyczerpująca praca na temat pochodzenia i historii quidditcha. Gorąco polecam.

Brutus Scrimgeour, autor Biblii pałkarza

Pan Whisp jest bardzo obiecującym autorem. Jeśli nadal

będzie się tak dobrze spisywał, może się doczekać

wspólnego zdjęcia ze mną!

Gilderoy Lockhart, autor Mojego magicznego ja

Założę się o wszystko, że to będzie bestseller. Proszę bardzo, czekam na chętnych.

Ludo Bagman, pałkarz reprezentacji Anglii i Os z Wimbourne

Czytałam gorsze rzeczy.

Rita Skeeter, "Prorok Codzienny"

O autorze

K

ENNILWORTHY WHISP jest cenionym znawcą quid- ditcha (i, jak sam mówi, jego fanatykiem). Napisał wiele książek na temat tej popularnej w świecie czarodzie- jów gry, w tym Cud Wędrowców z Wigtown, Latał jak szale- niec (biografia Daia Llewellyna „Groźnego") i Jak pokonać tłuczka — taktyki obronne w quidditchu.

Kennilworthy Whisp albo przebywa w swoim domu w Nottinghamshire, albo towarzyszy drużynie Wędrow- ców z Wigtown, której jest zagorzałym kibicem. Jego hob- by to triktrak, kuchnia wegetariańska i kolekcjonowanie markowych mioteł.

Spis rzeczy

Przedmowa 7

Rozdział pierwszy: Ewolucja latającej miotły 11

Rozdział drugi: Starodawne gry miotlarskie 13

Rozdział trzeci: Gra z Queerditch Marsh 16

Rozdział czwarty: Pojawienie się złotego znicza 20

Rozdział piąty: Antymugolskie środki bezpieczeństwa 24

Rozdział szósty: Zmiany w quidditchu od XIV wieku 26

Boisko 26

Piłki 29

Gracze 32

Przepisy 36

Sędziowie 39

Rozdział siódmy: Drużyny brytyjskie i irlandzkie 40

Rozdział ósmy: Quidditch na świecie 47

Rozdział dziewiąty: Ewolucja miotły sportowej 55

Rozdział dziesiąty: Quidditch dzisiaj 59

Przedmowa

Q

uidditch przez wieki jest jedną z najpopularniejszych książek w szkolnej bibliotece Hogwartu. Pani Pince, nasza bibliotekarka, powiedziała mi, że uczniowie „kłócą się o nią, wydzierają ją sobie z rąk, ślinią się na sam jej widok i w ogóle obchodzą się z nią w sposób niemożliwy do zaak- ceptowania", co jest niewątpliwym komplementem dla każ- dej książki. Każdy, kto regularnie sam grywa w quidditcha albo przynajmniej chodzi na mecze, będzie się rozkoszował książką pana Whispa, a wzbudzi ona również zachwyt tych, którzy interesują się szerzej pojętą historią świata czarodzie- jów. Można powiedzieć, że podobnie jak społeczność czaro- dziejów stworzyła i rozwinęła quidditcha, tak i quidditch stworzy! i rozwinął społeczność czarodziejów. Quidditch jest tym, co nas łączy w sposób szczególny, bo dzięki niemu przeżywamy wspólnie chwile radości, triumfu i rozpaczy (ta ostatnia często bywa udziałem kibiców Armat z Chudley).

Muszę wyznać, że nie było mi łatwo przekonać panią Pince, by na jakiś czas rozstała się z jedną ze swoich ksią- żek, aby można ją było skopiować i udostępnić szerszemu gronu czytelników. Kiedy jej powiedziałem, że książka pana Whispa ma być udostępniona mugolom, po prostu zaniemówiła i na kilka minut zamarła, jakby ją poraził pio- run, a kiedy już przyszła do siebie, natychmiast zapytała, czy postradałem zmysły. Z przyjemnością zapewniłem ją, że czuję się znakomicie, po czym wyjaśniłem, dlaczego podjąłem tak niesłychaną decyzję.

Mugole dobrze znają działalność fundacji Comic Relief, ale dla czarodziejów i czarownic, którzy kupili tę książkę, powtórzę tu, co powiedziałem pani Pince. Comic Relief wy- korzystuje śmiech do walki z nędzą, niesprawiedliwością i ludzkim nieszczęściem. Organizowane przez tę fundację rozmaite formy masowej rozrywki przynoszą wielki dochód (174 miliony funtów angielskich od początku działalności fundacji w 1985 roku — a więc ponad 34 miliony gale- onow). Kupując tę książkę — a radzę ją kupić, bo jeśli bę- dziecie zbyt długo ją czytać, nie wydając ani knuta, spadnie na was klątwa złodzieja — również i wy wnosicie swój wkład w to szlachetne dzieło.

Minąłbym się z prawdą, gdybym powiedział, ze to wy- jaśnienie zadowoliło panią Pince i wystarczyło, by z rado- ścią wydała jedną ze swoich książek w ręce mugoli. Wręcz przeciwnie, natychmiast zaproponowała kilka innych roz- wiązań, na przykład, żebym oznajmił ludziom z Comic Re- lief, ze w bibliotece Hogwartu wybuchł pożar i wszystkie książki się spaliły, albo żebym po prostu udał, ze niespo- dziewanie odszedłem z tego świata, nie pozostawiając żad- nych instrukcji. Kiedy jej powiedziałem, że mimo wszystko nie odwołam swojej decyzji, z wielkim oporem wręczyła mi egzemplarz, ale w ostatniej chwili nerwy ją zawiodły i mu- siałem siłą odrywać jej palce — jeden po drugim — za- ciśnięte kurczowo na grzbiecie książki.

Choć usunąłem rutynowe zaklęcia, jakimi chroni się książki z biblioteki Hogwartu, nie mogę ręczyć, że żadne siady czarów nie pozostały. Powszechnie wiadomo, że kie- dy się przekazuje pani Pince nowe woluminy, dodaje ona na własną rękę różne niezwykłe zaklęcia i uroki. Sam się

o tym przekonałem, kiedy w ubiegłym roku zamyśliłem się nad egzemplarzem Teorii transmutacji transsubstancjalnej i za- cząłem machinalnie bazgrać ołówkiem na otwartej przede mną stronicy. Ciężki wolumin natychmiast wygrzmocił mnie po głowie. Dlatego radzę ostrożnie obchodzić się z tą książką. Nie wyrywajcie kartek. Nie wypuszczajcie jej z rąk podczas lektury w wannie. Możecie się bowiem spodzie- wać, że pani Pince dopadnie was wszędzie i zażąda wysokiej kary pieniężnej.

Pozostaje mi już tylko podziękować nabywcom tej książ- ki za wsparcie fundacji Comic Relief i błagać mugoli, by nie próbowali ćwiczyć quidditcha w domu. Jest to, oczywiście, dyscyplina sportowa o charakterze całkowicie fikcyjnym

i tak naprawdę nikt w quidditcha nie gra. Korzystam także z okazji, by życzyć drużynie Zjednoczonych z Puddlemere wielu sukcesów w najbliższym sezonie.

Rozdział pierwszy Ewolucja latającej miotły

Jak dotąd nie znamy zaklęcia, które by pozwalało czaro- dziejom latać samodzielnie, zachowując ludzką postać. Latać mogą tylko ci animagowie, którzy przemieniają się w latające stworzenia — a wiadomo, ze nie jest ich wielu. Można, rzecz jasna, transmutować czarodzieja lub czarow- nicę w nietoperza, który wzbije się w powietrze, lecz będzie on miał nie tylko skrzydła, ale i mózg nietoperza, więc na- tychmiast zapomni, dokąd zamierzał polecieć. Lewitacja jest często spotykaną umiejętnością, ale naszym przodkom stanowczo nie wystarczała, jako że kwitujący czarodziej unosi się zaledwie pięć stóp nad ziemią. Chcieli więcej. Chcieli latać jak ptaki, nie obrastając przy tym piórami. Dzisiaj w każdym domu czarodziejów w Wielkiej Bryta- nii jest przynajmniej jedna latająca miotła. Tak już do tego przywykliśmy, że rzadko zadajemy sobie pytanie, jak to się stało, że ten niepozorny przedmiot stał się jedynym legalnie dozwolonym środkiem transportu? Dlaczego na Zachodzie nie przyjął się latający dywan, tak ulubiony przez naszych wschodnich braci? Dlaczego nie wymyśliliśmy latających beczek, foteli, wanien? Dlaczego akurat miotły?

Od dawien dawna czarodzieje i czarownice słusznie stara- li się zachować swoją wiedzę i umiejętności w tajemnicy przed mugolami. Dobrze wiedzieli, że gdyby mugole pozna- li wszystkie tajniki magii i czarodziejstwa, zapragnęliby wy- korzystać je dla własnych celów. Dlatego zachowywali różne środki ostrożności na długo przed ogłoszeniem Międzynaro-

dowego Kodeksu Tajności Czarodziejów. Jeśli mieli trzymać czarodziejski środek transportu w swoich domach, musiało to być coś nie rzucającego się w oczy, coś łatwego do ukry- cia. Miotła nadawała się do tego idealnie, była przedmiotem niedrogim i łatwym do przeniesienia. Nie trzeba było nic wyjaśniać, gdy ją zobaczył jakiś mugol. Niemniej jednak pierwsze latające miotły miały swoje słabe strony.

Źródła historyczne mówią, ze latających mioteł używa- no w Europie już w 962 roku. W pewnym niemieckim ilu- minowanym manuskrypcie z tego okresu znajduje się ilu- stracja przedstawiająca trzech magów zsiadających z mioteł. Ich miny wydają się świadczyć, ze nie było to zbyt miłe przeżycie. Guthrie Lochrin, szkocki czarodziej piszący w 1107 roku, wspomina o „zadku pełnym drzazg" i o „na- brzmiałych hemoroidach", których się nabawił po krótkiej przejażdżce z Montrose do Arbroath.

Średniowieczna miotła wystawiona w Muzeum Quiddi- tcha w Londynie daje nam pewne pojęcie o niewygodach, na jakie był narażony Lochrin (zob. ryc. A). Gruba, sękata rączka z nie polakierowanego jesionu, pęk leszczynowych witek przywiązany topornie do jednego końca — całość nie jest ani wygodna, ani aerodynamiczna. Taką miotłę wy- posażono w najprostsze magiczne właściwości: mogła latać tylko do przodu, i to z jednakową szybkością, wznosić się, opadać i zatrzymywać.

W owych czasach rodziny czarodziejów same robiły so- bie miotły, więc można się spodziewać, ze bardzo się róż- niły szybkością i wygodą podróżowania. W XII wieku cza- rodzieje nauczyli się jednak wymiany usług, tak ze zręczny wytwórca mioteł mógł wymieniać je ze swoim sąsiadem na

przykład na jakieś eliksiry, w których sporządzaniu ów sąsiad się wyspecjalizował. A od kiedy miotły stały się bar- dziej wygodne, zaczęto na nich latać nie tylko z chęci szyb- kiego przeniesienia się z punktu A do punktu B, ale i dla samej przyjemności latania.

Rozdział drugi Starodawne gry miotlarskie

G

dy tylko ulepszono miotły na tyle, by można było na nich dokonywać skrętów oraz regulować szybkość i wysokość lotu, pojawiły się gry miotlarskie. Dawne ma- nuskrypty i malowidła dają nam pewne wyobrażenie o za- bawach naszych przodków. Niektóre z nich już nie istnieją, inne przetrwały lub rozwinęły się w znane nam dzisiaj dys- cypliny sportowe.

Uroczysty doroczny wyścig na miotłach, organizowa- ny do dziś w Szwecji, znano już w X wieku. Zawodnicy mają do pokonania dystans z Kopparberg do Arjeplog, czyli nieco ponad trzysta mil. Trasa przebiega nad rezerwa- tem smoków, a olbrzymie srebrne trofeum dla zwycięzcy ma kształt szwedzkiego smoka krótkopyskiego. W naszych

czasach wyścig ten zyskał rangę międzynarodową i czaro- dzieje wszystkich narodowości zbierają się raz do roku w Kopparberg, by obserwować start, a następnie deporto- wać się do Arjeplog, by oklaskiwać tych zawodników, któ- rym uda się dotrzeć do mety.

Słynne malowidło "Gunther der Gewalttatige ist der Gewinner" {Gunther Gwałtownik jest zwycięzcą} z 1105 ro- ku ukazuje wczesnośredniowieczną grę niemiecką zwaną stichstock'. Na szczycie wbitej w ziemię, wysokiej na 20 stóp tyczki umieszczano nadmuchany pęcherz smoka. Je- den z graczy poruszających się na latających miotłach był obrońcą tego pęcherza. Obwiązywano go w pasie liną przy- mocowaną do tyczki, tak że mógł się od niej oddalić zaled- wie na dziesięć stóp. Reszta graczy po kolei atakowała pę- cherz, usiłując przebić go specjalnie zaostrzonym końcem miotły. Obrońca mógł używać różdżki do odparcia tych ataków. Gra kończyła się, gdy któryś z zawodników przebił pęcherz albo gdy obrońcy udało się wyeliminować wszyst- kich zawodników zaklęciami, albo kiedy sam zemdlał z wy- czerpania. Stichstock zanikł w XIV wieku.

W Irlandii kwitła gra zwana aingingein, temat wielu irlandzkich ballad (legendarny czarodziej Fingan Nieustra- szony był w niej podobno mistrzem). Gracze brali po kolei piłkę zwaną dom2 (był nią kozi woreczek żółciowy) i przela-

1 Gra znana w dawnej Polsce, głownie na Śląsku, jako „sztychsz- tok" (przyp. tłum.)

2 Dom — po irlandzku "do mnie". Być może odpowiednikiem tej gry w Polsce byt wspominany w niektórych źródłach średnio- wiecznych "opat", w którym używano piłki zwanej "bumba" (przyp. tłum.)

tywali na miotłach przez rząd płonących beczek bez dna, umieszczonych na wysokich tyczkach. Dom trzeba było przerzucić przez ostatnią beczkę. Zwycięzcą zostawał gracz, który dokonał tego w najkrótszym czasie i nie zajął się przy tym ogniem.

W Szkocji narodziła się gra miotlarska, którą można uznać za najbardziej niebezpieczną — creaothceann. Gra ta opisana jest w tragicznym poemacie celtyckim z Xl wie- ku. Oto przekład pierwszej strofy:

Stanęli rzędem gracze, tuzin mocarzy o obliczach jasnych, Rzemieniami mocują kotły, w niebo patrzą, gotowi do lotu, Już słyszą wrzask rogu. już pod chmury wzbijają się śmiało, Lecz śmierć szybuje wraz z nimi, bo już dziesięciu wybrała.

Każdy z graczy miał przywiązany do głowy mosiężny lub żelazny kociołek. Na dźwięk rogu lub bębna podry- wali się do lotu, a w tym samym momencie z wysoko- ści stu stóp zaczynały spadać na ziemię zaczarowane ka- mienie. Gracze starali się unikać zderzenia z kamieniami i łapać je w kociołki. Wygrywał ten, komu udało się ze- brać najwięcej kamieni. Dla wielu szkockich czarodzie- jów creaothceann był najwyższym sprawdzianem męs- kości i odwagi. Pomimo wielu wypadków śmiertelnych gra cieszyła się wielką popularnością w średniowieczu — zabroniono jej dopiero w 1762 roku. W latach sześć- dziesiątych XX wieku, Magnus Macdonald, znany jako Wyszczerbiona Makówka, prowadził kampanię na rzecz przywrócenia tej gry, ale Ministerstwo Magii pozostało nieugięte.

W Anglii, w hrabstwie Devon, chętnie grywano w shunt- bumps3 Była to brutalna gra, w której jedynym celem było zwalenie rywali z miotły; wygrywał ten gracz, któremu uda- ło się utrzymać na miotle do końca.

Swivenhodge to gra, która narodziła się w Hereford- shire. Podobnie jak w niemieckim stichstocku, używano w niej nadmuchanego pęcherza, zwykle świńskiego. Gracze siedzieli tyłem na miotłach i odbijali pęcherz witkami, sta- rając się przerzucić go ponad żywopłotem w stronę prze- ciwnika. Jeśli przeciwnik nie odbił pęcherza, tracił punkt. Wygrywał ten, kto zdobył pięćdziesiąt punktów.

W swivenhodge grywa się w Anglii do dzisiaj, choć ta gra nigdy nie zdobyła zbyt wielkiej popularności. Shunt- bumps przetrwał jako gra dziecięca. Natomiast w Queer- ditch Marsh powstała w średniowieczu gra, która w przy- szłości miała się stać najpopularniejszą dyscypliną sportową w świecie czarodziejów.

Rozdział trzeci Gra z Queerditch Marsh

3 W dawnej Polsce znana jako "łomot" (przyp. tłum.)

N

aszą wiedzę o prymitywnych początkach quiddi- tcha zawdzięczamy czarownicy Gertie Keddle, żyjącej w XI stuleciu na skraju moczarów Queerditch Marsh. Na nasze szczęście prowadziła ona pamiętnik, który obecnie znaj-

duje się w Muzeum Quidditcha w Londynie. Poniższe uryw- ki z tego pamiętnika zostały przełożone z oryginału saksoń- skiego, którego pisownia pozostawia wiele do życzenia.

Wtorek. Upał. Banda zza moczarów znowu zakłóciła mi spokój. Latają na miotłach, zabawiając się w tę ich głupią grę. Wielka skórzana piłka wylądowała w mojej kapuście. Rzuciłam urok na osiłka, który po nią przyleciał. Ha, ha, ty wielki, kudłaty wieprzku, niełatwo latać na miotle, jak się ma kolana z tyłu, co?

Wtorek. Mokro. Byłam na moczarach, zbierałam pokrzywy. Te wiejskie przygłupki znowu latały na miotłach. Przyglądałam się przez chwilę, ukryta za głazem. Mają nową piłkę. Rzucają ją do siebie i starają się wybić w drzewa rosnące po obu stronach bagna. Czysta głupota.

Wtorek. Wiatr. Przyszła Gwenog. Wypiłyśmy herbatkę z pokrzywy, potem zaprosiła mnie do siebie. Skończyło się na tym, że obie oglądałyśmy tych głupków latających na miotłach nad bagnem. Był z nimi ten wielki szkocki czarownik ze wzgórza. Teraz wśród nich śmigają w powietrzu dwa ciężkie otoczaki. Pewnie je zaczarował, bo kamienie wyraźnie starają się trafić w osiłków i zwalić ich z mioteł. Niestety, nie dane mi było zobaczyć, jak któryś z nich spada w bagno. Gwenog mi powiedziała, ze często sama w to grywa. Okropne. Wróciłam do domu z poczuciem wielkiego niesmaku.

Choć wszystko wskazuje na to, ze Gertie Keddle znała nazwę tylko jednego dnia tygodnia, nieświadomie ujawniła

nam wiele ciekawych szczegółów tej pierwotnej formy quid- ditcha. Po pierwsze, dowiadujemy się, ze piłka, która wy- lądowała w jej kapuście, zrobiona była ze skóry, tak jak współczesny kafel. Oczywiście nadmuchanym świńskim pę- cherzem, używanym w owych czasach w innych grach mio- tlarskich, trudno byłoby rzucać celnie, zwłaszcza podczas wietrznej pogody. Po drugie, z zapisków Gertie wynika, że gracze „starają się wybić {piłkę} w drzewa rosnące po obu stronach bagna", a więc mamy tu najwyraźniej do czynienia z wczesną formą dzisiejszych bramek. Po trzecie, pojawia się wówczas pierwotna forma tłuczków. Bardzo ciekawa jest wzmianka o „wielkim szkockim czarowniku". Czyżby to był jeden z graczy w creaothceann? Czy można przyjąć, ze wpadł na pomysł zaczarowania otoczaków, by śmigały nie- bezpiecznie nad bagnem, zainspirowany kamieniami spa- dającymi na ziemię w grze znanej w jego ojczystym kraju?

Następną wzmiankę o grze miotlarskiej, popularnej w Queerditch Marsh, napotykamy dopiero całe stulecie później, w liście, jaki czarodziej Goodwin Kneen napisał do swojego norweskiego kuzyna, Olafa. Kneen mieszkał w Yorkshire, co wskazuje na rozprzestrzenienie się owej gry na wyspie w ciągu stu lat po tym, jak oglądała ją Ger- tie Keddle. List Kneena znajduje się w archiwum norwe- skiego Ministerstwa Magii.

Drogi Olafie!

Jak się miewasz? Ja czuję się dobrze, za to Gunhilda na- bawiła się smoczej ospy.

W zeszłą sobotę zabawialiśmy się tą porywającą grą. zwa- ną kwidditchem. Biedna Gunhilda nie mogła grać jako ła-

pacz i musiał ją zastąpić kowal Radulf. Drużyna z Ilkley po- czynała sobie całkiem nieźle, ale uporaliśmy się z nią łatwo, bo ćwiczyliśmy ciężko przez cały miesiąc. Wbiliśmy im czterdzie- ści dwa gole. Radulfa trafił w głowę posok bo stary Ugga nie zdążył odbić go maczugą. Te nowe bramki są znakomite. Po trzy beczułki po obu stronach każda na wysokim palu. Dosta- liśmy je od Oony z gospody. Tak się cieszyła z naszego zwycię- sHva. ze przez całą noc raczyliśmy się u niej darmowym mio- dem. Gunhilda była na mnie trochę zła, bo wróciłem nad ranem. Oberwałem kilka paskudnych zaklęć, ale już odzy- skałem palce.

Przesyłam ten Ust przez najlepszą sowę. jaką posiadam, mam nadzieję, że doleci.

Twój kuzyn Goodwin

4 W nawiasach podano angielskie nazwy wszystkich drużyn, za- grań i terminów związanych z quidditchem, aby ułatwić siedzenie rozgrywek pucharowych kibicom z całego świata (przyp. tłum.)

Z tego listu widać dobrze, jak gra rozwinęła się w ciągu stulecia. Żona Goodwina była "łapaczem" {catcher}4 — to prawdopodobnie dawny termin oznaczający ścigającego. "Posok" {blooder}, którym oberwał kowal Radulf, to niewątpliwie dzisiejszy tłuczek, a stary Ugga niewątpliwie grał jako pałkarz, skoro „nie zdążył odbić go maczugą". Strzela się już nie w drzewa, ale w beczułki na wysokich pa- lach. Brakuje jednak wciąż podstawowego elementu gry: złotego znicza. Ten pojawił się dopiero w połowie XIII wie- ku, a doszło do tego w dość dziwny sposób.

Rozdział czwarty Pojawienie się złotego znicza

O

d początku XII wieku ulubioną rozrywką czarodzie- jów i czarownic było polowanie na znikacza {snidget}. Złoty znikacz (zob. ryc. B) jest dziś gatunkiem chronio- nym, ale w owych czasach występował powszechnie w całej północnej Europie, choć mugole rzadko go widywali, ze względu na jego dużą szybkość i zdolność ukrywania się.

Małe rozmiary znikacza, w połączeniu z jego wyjąt- kową zwinnością w powietrzu i umiejętnością wyprowa- dzania w pole drapieżników, sprawiały, że był bardzo trudnym łupem. Ten, kto złowił znikacza, zyskiwał po- wszechną sławę. Dwunastowieczna tkanina ścienna, prze- chowywana w Muzeum Quidditcha, ukazuje grupę czaro- dziejów polujących na znikacza. Jedni niosą sieci, inni trzymają różdżki, jeszcze inni próbują złapać znikacza gołymi rękami. Często — co również znalazło wyraz na owej tkaninie — znikacz ulegał zmiażdżeniu w dłoniach żądnego sławy łowcy. Prawa część tkaniny ukazuje czaro- dzieja, któremu udało się schwytać złotego ptaszka i który w nagrodę otrzymuje worek złotych monet.

Polowanie na znikacza było sportem wysoce nagannym. Każdy przyzwoity czarodziej musi kategorycznie potępić uśmiercanie tych nieszkodliwych ptaszków dla samej roz- rywki. Co więcej, polowanie na znikacza odbywało się zwy- kle w biały dzień, co dawało mugolom wyjątkową sposob- ność do zobaczenia czarodziejów i czarownic latających na miotłach. Istniejąca wówczas Rada Czarodziejów nie była

jednak w stanie ograniczyć popularności tego sportu — wydaje się zresztą, ze sama nie widziała w nim niczego zdrożnego, jak zaraz zobaczymy.

Drogi rozwoju quidditcha i łowów na znikacze zbiegły się w 1269 roku, podczas gry, w której brał udział sam przewodniczący Rady Czarodziejów, Barberus Bragge. Dowiadujemy się tego z relacji naocznego świadka, za- mieszczonej w liście pani Modesty Rabnott z Kentu do jej siostry Prudencji, mieszkającej w Aberdeen (również ten list można zobaczyć na wystawie w Muzeum Quidditcha). Według pani Rabnott, Bragge przyniósł na mecz klatkę ze znikaczem i oznajmił graczom, że ten, kto złapie ptasz- ka w trakcie gry, otrzyma sto pięćdziesiąt galeonów5. Pani Rabnott opisuje, co się później wydarzyło:

5 Odpowiada to dzisiaj kwocie miliona galeonów. Nie wiadomo, czy Bragge naprawdę zamierzał wypłacić taką nagrodę.

Gracze natychmiast wzbili się w powietrze, zapominając

o kaflu i uchylając się przed posokami. Obaj obrońcy porzucili kosze i przyłączyli się do łowów. (Biedny mały znikacz miotał się rozpaczliwie nad polem gry, ale zebrani wokół niego czarodzieje nie pozwalali mu uciec, miotając w niego zaklęciami odpychającymi. (Dobrze wiesz, Pruniu, jaki jest mój stosunek do polowania na znikacze i do czego jestem zdolna, kiedy puszczą mi nerwy. Wybiegłam na pole gry i wrzasnęłam: „Mości przewodniczący, to już nie jest gra! Pozwólcie uciec temu biednemu ptaszkowi

i rozpocznijcie szlachetną grę w cuaditcha, którą wszyscy przyszliśmy oglądać!" I wyobraź sobie, Pruniu, ten nieokrzesaniec tylko się roześmiał i cisnął we mnie pustą klatką! No, tego już było za wiele. Krew mnie zalała. Kiedy biedny mały znikacz przelatywał obok, mnie, rzuciłam zaklęcie przywołujące. Wiesz, że jestem w tym dobra, a trafić było mi łatwiej, bo nie siedziałam na miotle. (Ptaszek, wpadł mi prosto w ręce. Wepchnęłam go za dekolt i dałam drapaka.

No cóż, w końcu mnie złapali, ale zdążyłam przedrzeć się przez tłum i wypuścić znikacza. Bragge był naprawdę wściekły i przez chwilę lękałam się, że skończę jako rogata ropucha, albo jeszcze gorzej, ale jego doradcy zdołali go uspokoić i ukarano mnie tylko grzywną za przerwanie gry. Dziesięć galeonów! Oczywiście nigdy w życiu nie miałam dziesięciu galeonów, no i straciłam swój stary dom.

Tak, więc wkrótce przybędę i zamieszkam u Ciebie. Całe szczęście, że nie zabrali mi hipogryfa. I powiem Ci, Pruneczko, że gdybym tylko miała prawo głosowania, to ten Bragge nie mógłby liczyć na mój głos.

Twoja kochająca siostra Modesta

Dzięki swojej śmiałej interwencji pani Rabnott urato- wała życie jednemu znikaczowi, ale nie mogła uratować wszystkich. Pomysł przewodniczącego Bragge'a zmienił na

zawsze charakter quidditcha. Wkrótce podczas każdej gry zaczęto wypuszczać z klatek złote znikacze i utarło się, że jeden gracz w każdej drużynie, zwany łowcą, miał za zada- nie wyłącznie schwytanie ptaszka. Śmierć znikacza koń- czyła mecz, a drużyna owego łowcy otrzymywała dodatko- we sto pięćdziesiąt punktów, na pamiątkę owych stu pięćdziesięciu galeonów, które obiecał Bragge. Stało się też zwyczajem, że zgromadzony wokół pola gry tłum przy po- mocy zaklęć odpychających nie pozwalał znikaczowi uciec.

W połowie następnego stulecia złotych znikaczy było już tak mało, że Rada Czarodziejów, której przewodniczyła wówczas o wiele bardziej światła Elfrida Clagg, uczyniła te ptaszki gatunkiem chronionym, zabraniając zarówno zabi- jania ich, jak i wykorzystywania w quidditchu. W Somerset utworzono Rezerwat Znikaczy imienia Modesty Rabnott. Wtedy tez zaczęto gorączkowo poszukiwać czegoś, co za- stąpiłoby znikacza podczas meczów quidditcha.

6 W Polsce nazwany "zniczem"; forma ta powstała prawdopodob- nie przez skojarzenie fonetycznego brzmienia angielskiego oryginału ze złotym płomykiem znicza. Pewne wzmianki wskazują na to, ze

Wynalezienie złotego znicza przypisuje się czarodziejowi Bowmanowi Wrightowi z Doliny Godrika. Podczas gdy wszystkie drużyny w całym kraju próbowały znaleźć innego ptaka, który by zastąpił znikacza, Wright, wytrawny zakli- nacz metali, postawił sobie zadanie stworzenie piłki naśla- dującej zachowanie i cechy znikacza. I udało mu się to, sądząc po stosie pergaminów odnalezionych po jego śmierci (obecnie są w posiadaniu prywatnego kolekcjonera), zawie- rających listy zamówień z całego kraju. Złoty snitch6, jak na-

zwał Bowman swój wynalazek, był piłeczką wielkości orze- cha włoskiego i ważył dokładnie tyle, ile znikacz. Jego srebrne skrzydełka poruszały się ruchem obrotowym, jak skrzydła znikacza, co pozwalało mu na błyskawiczną zmianę kierunku lotu z szybkością i precyzją jego żywego prototy- pu. W przeciwieństwie do znikacza, został jednak tak zacza- rowany, by zawsze pozostawał w obrębie pola gry. Można powiedzieć, że wynalezienie złotego znicza zakończyło pro- ces, który rozpoczął się trzysta lat wcześniej na moczarach Queerditch. Narodziła się gra czarodziejów, którą dzisiaj znamy jako quidditch.

Rozdział piąty

Antymugolskie środki bezpieczeństwa

pierwsze mecze quidditcha odgrywano w Polsce w pobliżu cmenta- rzysk (przyp. tłum.)

W

1398 r. czarodziej Zachariasz Mumps sporządził pierwszy pełny opis gry w quidditcha. Zaczął od podkreślenia konieczności zachowania podczas gry anty- mugolskich środków bezpieczeństwa: „Należy wybrać te- ren położony z dala od siedzib mugoli, jakieś dzikie torfo- wisko lub wrzosowisko, i upewnić się, ze gracze nie będą widoczni z daleka, kiedy wzbiją się na miotłach w powie- trze. Jeśli wytycza się stałe boisko, warto je uzbroić w za- klęcia antymugolskie. Najlepiej grac w nocy".

Ze środków bezpieczeństwa nie przestrzegano, można wydedukować z formalnego zakazu grania w quidditcha w promieniu pięćdziesięciu mil od najbliższego miasta lub wsi, wydanego przez Radę Czarodziejów w 1362 roku. Najwyraźniej popularność quidditcha bardzo szybko rosła, bo Rada uznała za konieczne znowelizować ów zakaz już w 1368 roku, uznając za sprzeczne z prawem granie w od- ległości stu mil od siedzib mugoli. W 1419 roku Rada wydała słynny dekret, w którym kategorycznie zabrania się grać w quidditcha gdziekolwiek, „jeśli istnieje choćby naj- mniejsza możliwość, że gracze mogą być zauważeni przez jakiegoś mugola". Zakaz ten opatrzono złowrogim ostrze- żeniem: „Każdy, kto złamie ów zakaz, będzie mógł pograć sobie w ciemnym lochu i kajdanach".

Każdy czarodziej w wieku szkolnym wie, ze umiejęt- ność latania na miotłach jest od dawna naszą najgorzej strzeżoną tajemnicą. Niemal każda mugolską ilustracja przedstawiająca czarownicę ukazuje ją na miotle, a choć owe naiwne obrazki zwykle budzą w nas śmiech (na takich miotłach nie dałoby się utrzymać w powietrzu ani przez chwilę), przypominają nam, ze przez tyle stuleci byliśmy tak niefrasobliwi i nieostrożni. Nie dziwmy się więc, ze dla mugoli miotły zawsze wiążą się z czarami.

Odpowiednie środki bezpieczeństwa zostały prawnie za- prowadzone dopiero mocą Międzynarodowego Kodeksu Tajności Czarodziejów z 1692 r., który obarczał każde mini- sterstwo magii odpowiedzialnością za wszelkie konsekwen- cje czarodziejskich gier i dyscyplin sportowych rozgrywa- nych na podlegających im terytoriach. W Wielkiej Brytanii doprowadziło to do utworzenia Departamentu Czarodziej-

skich Gier i Sportów. Te drużyny quidditcha, które uparcie nie stosowały się do zaleceń Ministerstwa Magii, zostały roz- wiązane. Najbardziej znanym przykładem była szkocka dru- żyna Łomotów z Banchory {Banchory Bangers}, słynna nie tylko ze swoich kiepskich umiejętności, ale i z awantur po meczach. W 1814 roku, po meczu ze Strzałami z Appleby {Appleby Arrows} (zob. Rozdział siódmy), Łomoty nie tylko po- zwoliły swoim tłuczkom odlecieć w ciemną noc, ale wypra- wiły się na łowy na czarnego smoka hebrydzkiego, by uczy- nić go swoją maskotką. Przedstawiciele Ministerstwa Magii zdybali ich nad miastem Inverness i na tym zakończyła się niechlubna kariera Łomotów z Banchory.

Obecnie drużyny quidditcha nie rozgrywają meczów na swoich terenach, ale udają się do miejsc wyznaczonych przez Departament Czarodziejskich Gier i Sportów, gdzie zacho- wywane są niezbędne antymugolskie środki bezpieczeństwa. Zgodnie ze światłymi radami Zachariasza Mumpsa sprzed sześciu stuleci, boiska do quidditcha są dziś usytuowane bez- piecznie na odległych od mugolskich osiedli wrzosowiskach i torfowiskach.

Rozdział szósty Zmiany w quidditchu od XIV wieku

Boisko

Według Zachariasza Mumpsa czternastowieczne owalne pole quidditcha miało długość pięciuset stóp i szerokość stu

osiemdziesięciu, z małym kołem środ- kowym (około dwóch stop średnicy). Stawał w nim sędzia (czyli quijudge7, jak go wówczas nazywano) z czterema piłkami, w otoczeniu czternastu graczy obu drużyn. W chwili, gdy uwalniano piłki (kafel był wyrzucany przez sędzie- go; zob. „Kafel" poniżej), gracze wzbi- jali się w powietrze. Za czasów Mumpsa bramkami były wciąż wielkie kosze na tyczkach (zob. ryc. C).

W 1620 roku Quintius Umfraville napisał książkę zatytułowaną Szlachetny sport magów, w której zamieścił plan sie- demnastowiecznego boiska do gry w quidditcha (zob. ryc. D). Widzimy tu już pola bramkowe (zob. poniżej „Prze- pisy"). Kosze są znacznie mniejsze i wy- ższe niż za czasów Mumpsa.

Od 1883 roku zaprzestano używa- nia koszy, zamieniając je na obręcze, jakie znamy dzisiaj. Zmiana ta wywołała gwałtowne pro- testy, jak widać z artykułu zamieszczonego w "Proroku Codziennym" (zob. niżej). Boisko nie zmieniło się od tam- tych czasów.

7 Quijudge — czyt. kłidżadż; w dawnej Polsce nazywany, „krzy- kaczem" (przyp. tłum.)

Oddajcie nam nasze kosze!

Tak ubiegłego wieczoru wołali gracze w quidditcha w całym kraju, kiedy rozeszła się pogłoska, że Departament Czarodziej- skich Gier i Sportów postanowił spalić ko- sze używane od stuleci jako bramki.

„Nie przesadzajcie, wcale nie zamie- rzamy ich spalić", powiedział wyraźnie ro- zeźlony przedstawiciel departamentu, kie- dy poprosiliśmy go o komentarz. „Kosze, co chyba łatwo zauważyć, mają różne roz- miary. Nie udało się wprowadzić standar- dowej wielkości koszy, tak aby w całym kraju bramki miały jednakowe rozmiary. Chyba rozumiecie, że to sprawa elementar- nej sprawiedliwości. Weźmy na przykład drużynę spod Barnton. Ich własne bramki to maleńkie koszyczki, tak małe, że trudno

w nie wcisnąć śliwkę. A bramki przeciwni- ków to kosze wielkie jak pieczary Tak nie może być. Ustaliliśmy po prostu obowią- zujący wymiar obręczy, to wszystko. Czy jest w tym coś złego? Teraz będzie spra- wiedliwie".

W tym momencie przedstawiciel depar- tamentu musiał ratować się ucieczką, bo rozwścieczeni demonstranci obrzucili go koszami różnych rozmiarów. Choć później twierdzono, że owe zamieszki zostały wy- wołane przez goblińskich prowokatorów, nie ulega wątpliwości, że miłośnicy quiddi- tcha w całej Wielkiej Brytanii nie mogą się pogodzić z końcem tej gry, do jakiej przy- wykli.

„Bez koszy to już nie to samo", po- wiedział nam ponuro pewien pomarszczony staruszek. „Pamiętam, jak byłem chłop- cem, podpalaliśmy je dla hecy podczas gry. A tych obręczy nie da się podpalić. Koniec zabawy".

„Prorok Codzienny" z 12 lutego 1883 r.

Piłki

Kafel

Jak wiemy z pamiętnika Gertie Keddle, od najdawniej- szych czasów kafel był sporządzany ze skóry. Początkowo była to zwykła, niezaczarowana piłka skórzana, szyta, czę- sto z rzemiennym uchwytem (zob. ryc. E), bo trzeba ją było łapać i rzucać jedną ręką. Niektóre dawne kafle mają dziu- ry na palce. Kiedy jednak w 1875 roku odkryto zaklęcie

uchwytu, pętle i dziury stały się zbędne, skoro zaczarowana piłka sama przylegała do dłoni ścigającego.

Współczesny kafel ma dwanaście cali średnicy i jest piłką bezszwową. Po raz pierwszy nadano mu barwę czerwoną zimą 1711 roku, po meczu rozegranym w gęstej ulewie, gdy trudno było go znaleźć w błocie boiska. Ścigających iryto- wała też coraz bardziej konieczność nieustannego nurkowa- nia ku ziemi, by odzyskać kafla, którego nie zdołali schwy- tać w powietrzu. Wkrótce po nadaniu mu czerwonej barwy, czarownica Daisy Pennifold wpadła na pomysł zaczarowania kafla, by spadał na ziemię powoli, jakby przez wodę, co po- zwalało ścigającym chwytać go w powietrzu. Taki kafel jest używany do dzisiaj.

ryc. E

Tłuczki

Pierwszymi tłuczkami (zwanymi wówczas posokami) były, jak widzieliśmy, latające kamienie, którym za czasów Mump- sa nadawano kształt piłek. Miały one jednak jedną słabą stronę: silne uderzenie wzmocnionej czarami pałki mogło

je roztrzaskać na drobne kawałki, co powodowało, że przez resztę gry wszyscy gracze byli ścigani przez latający żwir.

Prawdopodobnie z tego powodu już na początku XVI wieku niektóre drużyny zaczęły eksperymentować z tłucz- kami wykonanymi z metalu. Agata Chubb, znawca daw- nych wyrobów czarodziejskich, zidentyfikowała aż dwana- ście ołowianych tłuczków z tego okresu, odnalezionych na irlandzkich torfowiskach i angielskich moczarach. „To z całą pewnością tłuczki, a nie kule armatnie", twierdzi Chubb.

Widoczne są lekkie wgłębienia po uderzeniach wzmocnionych zaklęciami pałek, można też dostrzec szczególne cechy rzemiosła czarodziejów (już na pierwszy rzut oka odróżniające ich wyroby od rękodzieła mugoli): gładkość kształtu i doskonałą symetrię. Ostatecznym dowodem jest fakt, że każda z tych kuł zaczynała natychmiast śmigać po moim gabinecie, próbując zwalić mnie z krzesła, gdy tylko uwolniono ją z klatki.

Ołów okazał się jednak za miękki na tłuczki (każde nowe wgłębienie na kuli wpływało na odchylenie wymaganego idealnie prostego toru lotu). Dzisiaj tłuczki sporządza się z żelaza. Mają dziesięć cali średnicy.

Tłuczki są tak zaczarowane, by nieustannie ścigały wszystkich graczy. Jeśli nie wpłynie się na ich lot, atakują najbliższego gracza, dlatego zadaniem pałkarzy jest odbija- nie tłuczków jak najdalej od swojej drużyny.

Zloty znicz

Złoty znicz ma rozmiary orzecha włoskiego, a więc jest wielkości złotego znikacza. Jest tak zaczarowany, aby jak najdłużej unikać złapania. Opowiadają, że w 1884 roku, na wrzosowisku Bodmin Moor w Kornwalii, złoty znicz nie dawał się złapać przez sześć miesięcy, aż w końcu obie dru- żyny zrezygnowały z gry, zdegustowane tak żałosnym po- ziomem swoich szukających. Kornwalijscy czarodzieje z tych okolic utrzymują do dziś, że ów znicz nadal żyje gdzieś w tym torfowisku. Niestety, nie jestem w stanie po- twierdzić prawdziwości tych opowieści.

Gracze

Obrońca

Pozycja obrońcy z całą pewnością istniała już w XIII wieku (zob. Rozdział czwarty), choć jego rola zmieniła się od tego czasu.

Według Zachariasza Mumpsa, obrońca

powinien pierwszy dotrzeć do swoich koszy bramkowych, ponieważ jego zadaniem jest nie dopuścić, by do któregoś z nich trafił kafel. Obrońca powinien być świadom, że kiedy zapędzi się zbyt daleko w drugi koniec pola gry, jego kosze mogą być zagrożone przez przeciwników. Jednak szybki obrońca może strzelić gola przeciwnikom, a następnie powrócić na czas do swoich koszy, by udaremnić przeciwnikom

wyrównanie. Jest to sprawa jego osobistych umiejętności i trafnej oceny sytuacji.

Wydaje się oczywiste, że za czasów Mumpsa obrońcy działali podobnie jak ścigający, tyle że mieli dodatkowe za- dania. Mogli poruszać się po całym polu gry i strzelać gole.

Kiedy w 1620 roku Quintius Umfraville pisał swo- je dzieło Szlachetny sport magów, zadania obrońcy zostały już jednak uproszczone. Pojawiły się już pola bramkowe i obrońcy w zasadzie pozostawali w ich obrębie, strzegąc swoich koszy bramkowych, choć mogli je opuszczać, by onieśmielić atakujących ścigających lub zmusić ich do od- wrotu.

Pałkarze

Pałkarze istnieli prawdopodobnie od czasu wprowadzenia tłuczków. W ciągu stuleci ich zadania nie uległy wielu zmianom. Ich głównym zadaniem było zawsze strzeżenie pozostałych członków swojej drużyny przed tłuczkami, a narzędziem pałki (niegdyś maczugi, jak widać z listu Go- odwina Kneena; zob. Rozdział trzeci). Pałkarze nigdy nie strzelali goli, nie ma też żadnych wzmianek wskazujących na to, by łapali kafla.

Pałkarz musi odznaczać się dużą siłą fizyczną, by sku- tecznie odbijać tłuczki. Dlatego na tej pozycji częściej niż na innych grywali czarodzieje, a nie czarownice. Pałkarz powinien również mieć znakomite wyczucie równowagi, jako że czasami musi oderwać obie dłonie od miotły, by sil- nie odbić tłuczek pałką trzymaną oburącz.

Ścigający

Ścigający to najstarsza pozycja w quidditchu, ponieważ istotą tej gry było od początku wbijanie przeciwnikom goli. Ścigający podają sobie kafla w locie i zdobywają dziesięć punktów dla swojej drużyny za każde przerzucenie go przez jedną z obręczy bramek przeciwnika.

Jedyna znacząca zmiana zaszła w 1884 roku, w rok po wprowadzeniu jednowymiarowych obręczy na miejsce dawnych koszy. Był nią przepis, zgodnie z którym na pole bramkowe przeciwnika może wlecieć tylko ten ścigający, który trzyma kafla. Jeśli w chwili strzału na polu bramko- wym znajdzie się więcej niż jeden ścigający, gol nie mo- że być uznany. Przepis ten wprowadzono, by udaremnić „ogłupianie" (zob. niżej Faule), czyli manewr polegający na tym, że dwóch ścigających wlatywało na pole bramkowe i spychało obrońcę na bok, podczas gdy trzeci ścigający strzelał gola do pustej bramki. Reakcja na ten nowy prze- pis została odnotowana w „Proroku Codziennym" z owych czasów.

Nasi ścigający nie oszukują!

Taka była reakcja wstrząśniętych kibiców quidditcha w całej Brytanii, gdy ubiegłego wieczoru Departament Czarodziejskich Gier i Sportów ogłosił wprowadzenie zaka- zu „ogłupiania".

„Do ogłupiania obrońcy dochodziło co- raz częściej", tłumaczył wczoraj wieczo- rem wyraźnie znękany ciągłymi zapytania- mi przedstawiciel departamentu. „Uwa- żamy, że nowy przepis wyeliminuje przy- padki ciężkich kontuzji, jakim coraz czę- ściej ulegali obrońcy. Odtąd tylko jednemu ścigającemu będzie wolno atakować obro- ńcę. Gra stanie się bardziej czysta i spra- wiedliwa".

W tym momencie przedstawiciel depar- tamentu został zmuszony do ucieczki, po- nieważ rozwścieczony tłum zaczął w niego ciskać kaflami. Przybyli czarodzieje z De- partamentu Przestrzegania Prawa i rozpę- dzili tłum, który groził już, że „ogłupi" sa- mego ministra magii.

Pewien piegowaty, sześcioletni miłoś- nik quidditcha opuścił halę, zalewając się łzami.

„Uwielbiałem ogłupianie", powiedział, szlochając, reporterowi „Proroka Codzien- nego". „Ja i mój tata bardzo lubiliśmy pa- trzyć, jak ogłupiają obrońców. Już nigdy nie pójdę na mecz".

„Prorok Codzienny" z 22 czerwca 1884 r.

Szukający

Szukającymi są zwykle najlżejsi i najszybsi zawodnicy. Mu- szą mieć bystre oko i znakomicie trzymać się na miotle, by móc złapać znicz jedną lub obiema rękami. Ponieważ schwy- tanie znicza często przesądza o zwycięstwie, szukający od- grywa bardzo ważną rolę w meczu, jest więc najczęstszym

celem brutalnych ataków zawodników drużyny przeciwni- ka. Granie na pozycji szukającego to powód do szczególnej dumy, jako że tradycyjnie bywają nimi zawodnicy najlepiej latający na miotle. Zwykle jednak to oni odnoszą najcięższe kontuzje. „Wyeliminować szukającego" to pierwsza zasada Biblii pałkarza Brutusa Scrimgeoura.

Przepisy

W 1750 roku Departament Czarodziejskich Gier i Sportów ogłosił następujące przepisy odnoszące się do gry w quiddi- tcha:

  • Nie ogranicza się wysokości, na jaką gracze mogą się wzbić podczas meczu, ale nie wolno im wylecieć poza gra- nice boiska. Jeśli gracz przeleci poza linię boiska, jego dru- żyna musi oddać kafla przeciwnikowi.

  • Kapitan drużyny może zażądać „czasu", czyli krótkiej przerwy w grze, sygnalizując to sędziemu. Tylko wtedy stopy graczy mogą dotknąć ziemi. Przerwa w grze może trwać do dwóch godzin, jeśli mecz trwał już ponad dwana- ście godzin. Jeśli drużyna nie wróci na boisko po dwóch go- dzinach, zostanie zdyskwalifikowana.

  • Sędzia może zarządzać rzuty karne. Ścigający, który wykonuje rzut karny, leci znad koła środkowego ku polu bramkowemu przeciwnika. W polu bramkowym może po- zostać tylko obrońca. Podczas wykonywania rzutu karnego wszyscy pozostali gracze muszą trzymać się z boku.

  • Można odbierać kafla przeciwnikowi, ale w żadnym przypadku nie wolno chwytać go za jakąkolwiek część ciała.

  • W przypadku kontuzji któregoś z graczy nie wolno zastępować go innym. Drużyna musi grać dalej bez kontu- zjowanego gracza.

  • Na pole gry można wnosić różdżki8, ale w żadnym przypadku nie wolno ich użyć przeciw członkom drużyny przeciwnika, przeciw ich miotłom, przeciw sędziemu, prze- ciw piłkom lub przeciw któremukolwiek z widzów.

  • Mecz quidditcha kończy się wtedy, gdy zostanie zła- pany złoty znicz, albo kiedy zgodzą się na to kapitanowie obu drużyn.

  • Faule

    Wiadomo, że „przepisy są po to, aby je łamać". W kroni- kach Departamentu Czarodziejskich Gier i Sportów odno- towano siedemset rodzajów fauli w quidditchu; wszystkie z nich miały miejsce podczas finałów pierwszych mi- strzostw świata w 1473 roku. Pełna lista tych fauli nigdy jednak nie została podana do publicznej wiadomości. De- partament uważa, że czarodzieje i czarownice, którzy by ją zobaczyli, mogliby „ściągnąć jakieś pomysły".

    Podczas gromadzenia materiałów do tej książki uzy- skałem wgląd w dokumenty odnoszące się do tych fauli i zgadzam się całkowicie z poglądem, że ich publikacja nie leży w interesie publicznym. Tak czy inaczej dziewięćdzie-

    8 Prawo do noszenia różdżki zawsze i wszędzie zostało uchwalone przez Międzynarodową Konfederację Czarodziejów w 1692 roku, w okresie najcięższych prześladowań ze strony mugoli, kiedy czaro- dzieje postanowili się ukryć.

    siąt procent odnotowanych fauli jest obecnie niewykony- walne, bo łączy się z użyciem różdżki podczas gry, a to zo- stało zakazane już w 1538 roku. Jeśli chodzi o pozostałe dziesięć procent, to z całą pewnością można stwierdzić, iż większości z nich nie popełniłby dzisiaj nawet najbardziej brutalny zawodnik. Oto przykłady: podpalanie ogona miotły przeciwnika, atakowanie miotły przeciwnika ma- czugą, atakowanie przeciwnika toporem. Nie oznacza to, że współcześni gracze w quidditcha nigdy nie łamią przepi- sów. Poniżej zamieszczam listę dziesięciu najczęstszych fau- li. W pierwszej kolumnie podaję zwyczajową nazwę każde- go z nich.

    Nazwa Odnosi się Opis

    trał do wszystkich chwytanie za ogon miotły przeciwnika {blagging} graczy w celu spowolnienia lub zatrzymania jej

    lotu

    szarża do wszystkich nalatywanie na przeciwnika z zamiarem {blatching} graczy spowodowania zderzenia

    blok do wszystkich blokowanie swoją miotłą rączki miotły {blurting} graczy przeciwnika w celu wytrącenia go z kursu

    stłuczka tylko do wybijanie tłuczka w kierunku widowni, {bumping} pałkarzy powodujące zatrzymanie gry w celu

    ochrony widzów; czasami wykorzystywane przez niegodziwych graczy w celu powstrzymania ścigającego od strzelenia gola

    szturch do wszystkich brutalne zagranie łokciami wobec {cobbing} graczy przeciwnika

    nicowanie tylko do wsadzenie jakiejkolwiek części ciała do {flacking} obrońcy obręczy w celu wybicia wlatującego w nią

    kafla; obrońca powinien blokować obręcz z przodu, a nie z tyłu

    wtyk tylko do trzymanie kafla w chwili, gdy przechodzi {haversa- ścigających przez obręcz (kafel musi być rzucony) cking}

    fałsz tylko do manipulowanie kaflem, np. tak, by spadał (ouaffle- ścigających szybciej lub zygzakiem pocking}

    spalenie do wszystkich dotknięcie lub złapanie znicza przez znicza graczy poza jakiegokolwiek gracza poza szukającym {snitchnip} szukającym

    ogłupianie tylko do wtargnięcie na pole bramkowe więcej niż {stooging} ścigających jednego ścigającego

    Sędziowie

    Sędziowanie powierzane było niegdyś tylko najdzielniej- szym czarownicom i czarodziejom. Zachariasz Mumps pi- sze, że pewien sędzia z Norfolku, Cyprian Youdle, zmarł podczas towarzyskiego meczu między miejscowymi czaro- dziejami w 1357 roku. Niegodziwca, który rzucił śmiertel- ne zaklęcie, nigdy nie złapano, ale sądzi się, że uczynił to któryś z widzów. Od tego czasu nie odnotowano przypad- ków uśmiercania sędziego, ale w ciągu stuleci było kilkanaście przypadków manipulowania ich miotłami. Naj- groźniejszy polegał na transmutowaniu miotły w świsto- klik, tak że sędzia znikał nagle z pola gry i dopiero po kilku miesiącach odnajdywał się na Saharze. Departament Czaro- dziejskich Gier i Sportów opracował ścisły regulamin bez- pieczeństwa odnoszący się do mioteł graczy i dzisiaj takie incydenty zdarzają się, na szczęście, bardzo rzadko.

    Skuteczny sędzia musi się odznaczać nie tylko znako- mitym opanowaniem miotły. Musi nieustannie obserwo-

    wać wszystkich czternastu graczy, więc trudno się dziwić, że najczęstsza kontuzja sędziego to naciągnięcie mięśni szyi. Podczas oficjalnych meczów sędziemu głównemu to- warzyszą sędziowie boczni, którzy pilnują, by poza linią boiska nie znalazł się żaden gracz ani żadna z piłek.

    W Wielkiej Brytanii sędziów powołuje Departament Czarodziejskich Gier i Sportów. Muszą przejść rygorystycz- ne testy latania, zdać pisemny egzamin ze znajomości prze- pisów quidditcha i w trakcie intensywnych sprawdzianów wykazać, że nawet w najbardziej prowokujących okoliczno- ściach nie ulegną pokusie rzucenia zaklęcia na obraźliwie zachowujących się graczy.

    Rozdział siódmy Drużyny brytyjskie i irlandzkie

    K

    onieczność utrzymywania gry w quidditcha w ta- jemnicy przed mugolami zmusiła Departament Czarodziejskich Gier i Sportów do wyznaczenia limitu meczów rozgrywanych w roku. Amatorskie mecze są do- zwolone, jeśli tylko drużyny zachowują odpowiednie środki bezpieczeństwa, natomiast od 1674 roku, kiedy powstała Brytyjska Liga Qudditcha, liczba zawodowych drużyn jest ściśle ograniczona. Wybrano do niej trzyna- ście najlepszych drużyn Brytanii i Irlandii, a resztę drużyn rozwiązano. Te trzynaście drużyn nadal współzawodniczy co roku o Puchar Ligi.

    Armaty z Chudley {Chudley Cannons}

    Wielu uważa, że Armaty z Chudley mają już najlepsze dni poza sobą, ale ich zagorzali kibice wciąż wierzą w odrodze- nie swojej ulubionej drużyny. Armaty zdobyty mistrzostwo Ligi dwadzieścia jeden razy, ale od 1892 roku grają słabo i nie docierają do finału. Noszą pomarańczowe szaty z pędzącą kulą armatnią na piersi i literami AC na plecach. W 1972 roku zmieniono hasło klubu, które do tej pory brzmiało: „Zwyciężymy". Obecnie brzmi ono: „Trzymajmy kciuki i nie traćmy nadziei".

    Chluba Portree {Pride of Portree}

    Drużyna pochodzi z wyspy Skye, gdzie założono ją w 1292 roku. „Chluby", jak ich nazywają kibice, noszą ciemnopurpurowe szaty ze złotą gwiazdą na piersi. Ich najsłynniejsza szukająca, Catriona McCormack, była kapi- tanem drużyny podczas dwóch zwycięskich meczów o mi- strzostwo ligi w latach sześćdziesiątych XX wieku, a w re- prezentacji Szkocji wystąpiła trzydzieści sześć razy. Jej córka Meaghan gra obecnie na pozycji obrońcy. (Jej syn Kirley gra na gitarze prowadzącej w znanym zespole Fa- talne Jędze).

    Harpie z Holyhead {Holyhead Harpies}

    Harpie to bardzo stary klub walijski (założony w 1203 roku), jako jedyny w świecie przyjmujący wyłącznie cza- rownice. Harpie mają ciemnozielone szaty ze złotym pazu- rem na piersi. Rozegrany przez nie w 1953 roku zwycię-

    ski mecz z Sokołami z Heidelbergu uważany jest za jeden z najlepszych meczów quidditcha w historii. Trwał siedem dni i zakończył się efektownym schwytaniem znicza przez szukającą Harpii, Glynnis Griffiths. Po meczu kapitan Sokołów, Rudolf Brand, zsiadł z miotły i natychmiast po- prosił o rękę kapitana Harpii, Gwendolinę Morgan, której wyczyny na Zmiataczu Piątce wprawiły go w zachwyt.

    Jastrzębie z Falmouth {Falmouth Falcons}

    Jastrzębie noszą szaty w kolorach ciemnoszarym i białym z głową jastrzębia na piersi. Znani są z bardzo ostrej gry, a reputację tę wzmocnili szczególnie ich słynni pałkarze, Kevin i Karl Broadmoorowie, którzy grali w drużynie w latach 1958 — 1969 i którzy aż czternaście razy byli za- wieszani przez Departament Czarodziejskich Gier i Spor- tów za wyjątkowo brutalną grę. Hasło klubu: „Wygramy, a jak nie, to przynajmniej rozwalimy kilka łbów".

    Katapulty z Caerphilly {Caerphilly Catapults}

    Walijski klub Katapult powstał w 1402 roku. Zawodni- cy noszą szaty w pionowe jasnozielone i szkarłatne pasy. Katapulty osiemnaście razy zdobyły mistrzostwo Ligi, a w 1956 roku, w finałowym meczu mistrzostw Europy, pokonały norweskie Kanie z Karasjok. Po tragicznej śmier- ci ich najsłynniejszego zawodnika, Llewellyna, zwanego Groźnym, który został pożarty przez chimerę podczas wa- kacji w Mykonos w Grecji, społeczność czarownic i czaro- dziejów w Walii ogłosiła dzień żałoby narodowej. Obecnie

    po zakończeniu sezonu rozgrywek ligowych najodważniej- szy zawodnik roku otrzymuje pamiątkowy Medal Llewel- lyna Groźnego.

    Nietoperze z Ballycastle {Ballycastle Bats}

    Najznakomitsza drużyna irlandzka, która już dwadzieścia siedem razy zdobyła mistrzostwo Ligi Quidditcha, co daje jej drugie miejsce w statystyce ligi. Członkowie drużyny noszą czarne szaty ze szkarłatnym nietoperzem na piersi. Ich słynna maskotka, Gacek Stodolak, znana jest również z reklamy piwa kremowego, w której wyznaje: „Mam bzi- ka na punkcie kremowego piwka!"9

    Osy z Wimbourne {Wimbourne Wasps}

    Osy mają szaty w poziome, żółto-czarne pasy z wizerun- kiem osy na piersi. Założona w 1312 drużyna była osiem- naście razy mistrzem ligi i dwukrotnie grała w półfinałach mistrzostw Europy. Uważa się, że ich nazwa ma związek z pewnym brzydkim incydentem, który miał miejsce w po- łowie XVII wieku podczas meczu ze Strzałami z Appleby. Pałkarz z Wimbourne, przelatując obok drzewa na skraju boiska, dostrzegł zwisające z gałęzi gniazdo os i wybił je w stronę szukającego Strzał, który został tak pożądlony, że musiał zrezygnować z dalszej gry. Drużyna z Wimbourne

    9 W Polsce Gacek Stodolak również występuje w reklamie tego szlachetnego napoju, ale u nas wykrzykuje: „Piwo kremowe krzepi!" (przyp. tłum.)

    wygrała i od tej pory osa jest jej emblematem klubowym. Kibice Os (znani jako „Żądlaki") tradycyjnie bzyczą głośno na trybunach, aby wytrącić z równowagi ścigających prze- ciwników, kiedy ci strzelają karnego.

    Pustułki 2 Kenmare {Kenmare Kestrels}

    Ta irlandzka drużyna została założona w 1291 roku i znana jest do dziś na całym świecie z niesamowitych wyczynów swoich maskotek, leprokonusów, a także z dopingu swoich kibiców, którzy wspaniale grają na harfach. Pustułki mają szmaragdowe szaty z odwróconymi do siebie grzbietami żółtymi literami P i K na piersi. Darren O'Hare, obrońca Pustułek w latach 1947 - 1960, był trzykrotnie kapitanem reprezentacji Irlandii. Przypisuje się mu wprowadzenie agresywnej formacji ścigających, znanej jako „głowa ja- strzębia" (zob. Rozdział dziesiąty).

    Sroki z Montrose {Montrose Magpies}

    Sroki są najskuteczniejszą drużyną w historii ligi brytyj- sko-irlandzkiej, której mistrzostwo zdobyły aż trzydzieści dwa razy. Dwukrotnie zostały mistrzami Europy, więc trudno się dziwić, że mają swoich fanów na całym świecie. Spośród ich wielu znakomitych zawodników warto wymie- nić szukającą Eunice Murray (zmarła w 1942 roku), która wsławiła się żądaniem szybszego znicza, „ponieważ ten zbyt łatwo złapać", i Hamisha MacFarlana (kapitan druży- ny w latach 1957 - 1968), który po błyskotliwej karierze zawodnika zasłynął jako równie skuteczny szef Departa-

    mentu Czarodziejskich Gier i Sportów. Sroki mają czar- no-białe szaty z wyobrażeniami srok na piersi i na plecach.

    Strzały z Appleby {Appleby Arrows}

    Ta pochodząca z północnej Anglii drużyna powstała w 1612 roku. Nosi jasnoniebieskie szaty z wyszytą na nich srebrną strzałą. Kibice Strzał są zgodni co do tego, że największym sukcesem drużyny było pokonanie w 1932 roku Sępów z Vracy, ówczesnych mistrzów Europy. Mecz trwał szesna- ście dni w fatalnych warunkach, bo w deszczu i gęstej mgle. Dawny zwyczaj kibiców Strzał, polegający na wypuszczaniu z różdżek w powietrze strzał za każdym razem, gdy ich ści- gający zdobyli gola, został zakazany przez Departament Czarodziejskich Gier i Sportów w 1894 roku, kiedy jedna z owych strzał przebiła nos sędziego Nugenta Pottsa. Istnie- je tradycyjna ostra rywalizacja między Strzałami a Osami z Wimbourne.

    Tajfuny z Tutshill {Tutshill Tornadoes}

    Tajfuny mają błękitne szaty z podwójnym granatowym T na piersi i plecach. Drużyna została założona w 1520 roku, a swój najświetniejszy okres przeżywała na początku XX wieku, kiedy dowodzona przez swojego kapitana, szu- kającego Rodryka Plumptona, pięć razy z rzędu zdobyła mistrzostwo ligi. Jest to rekord wśród drużyn brytyjskich i irlandzkich. Rodryk Plumpton grał dwadzieścia dwa razy w reprezentacji Anglii jako szukający. Należy do niego re- kord w szybkości schwytania znicza: uczynił to w trzy i pół

    sekundy po gwizdku rozpoczynającym mecz (w 1921 roku, przeciw Katapultom z Caerphilly).

    Wędrowcy z Wigtown {Wigtown Wanderers}

    Ten klub z kresów angielsko-szkockich został założony w 1422 roku przez siedmioro latorośli pewnego czarodzie- ja-rzeźnika, Waltera Parkina. Czterech braci i trzy siostry utworzyli wspaniale zgraną drużynę, która rzadko prze- grywała mecze. Złośliwi twierdzą, że do owych zwycięstw przyczyniał się ich ojciec, obserwujący mecz z różdżką w jednej ręce, a toporem rzeźnickim w drugiej. W ciągu następnych stuleci w drużynie Wędrowców często spoty- ka się potomków Parkinów, a na pamiątkę swojego po- chodzenia członkowie drużyny noszą krwistoczerwone szaty ze srebrnym toporem na piersi.

    Zjednoczeni z Puddlemere {Puddlemere United}

    Ta założona w 1163 roku drużyna jest najstarszą w całej li- dze. Ma na swym koncie dwadzieścia dwa tytuły mistrzów ligi i dwa mistrzów Europy. Hymn zespołu {Beat Back Those Bludgers, Boys, and Chuck That Quaffle Here}10, został niedaw-

    10 Po rozegranym w 1995 r. meczu towarzyskim Zjednoczonych z Puddlemere z Goblinami z Grodziska polscy kibice zaczęli śpiewać ten hymn, dopingując swoich zawodników. Na użytek mugoli podaję pierwszą zwrotkę:

    Odbijajcie tłuczki, chłopcy, migiem podajcie kafla.

    Dla was rozbić nosów siedem, to jak dla nas schrupać wafla.

    My chcemy goola! Gooola!

    no nagrany przez czarownicę Celestynę Warbeck; dochód ze sprzedaży zasili konto Kliniki Magicznych Chorób i Urazów Szpitala św. Munga. Drużyna z Puddlemere nosi granatowe szaty z emblematem klubu: dwoma skrzyżowanymi złotymi łodyżkami sitowia.

    Rozdział ósmy Quidditch na świecie

    Europa

    W XIV wieku quidditch był już dobrze znany w Irlandii, jak wynika z opisu meczu rozegranego w 1385 roku, który pozostawił nam Zachariasz Mumps. „Drużyna Magów z Cork przyleciała do Lancashire, by zagrać w quidditcha z miejscową drużyną. Magowie ciężko obrazili gospodarzy, spuszczając ich bohaterom tęgie lanie. Irlandczycy wyczy- niali różne sztuczki z kaflem, których w Lancashire nigdy przedtem nie widziano. W końcu musieli umykać z wioski przed rozwścieczonymi widzami, którzy powyciągali różdż- ki i ruszyli za nimi w pościg".

    Różne źródła świadczą, że od początku XV wieku zaczę- to grać w quidditcha również w innych częściach Europy.

    Zanim zloty zabłyśnie znicz!

    Strzelajcie goola! Gooola!

    Lecz nie dajcie sobie go wbić! (przyp. tłum.)

    Wiemy, że w owym czasie gra pojawiła się w Norwegii (może wprowadził ją tam Olaf, kuzyn Goodwina Kneena?), o czym świadczy urywek poematu napisanego na początku owego stulecia przez norweskiego poetę Ingolfa Jambicz- nego:

    Och, cóż za dreszcz rozkoszny pod niebem mnie wita, Gdy drżący płomyk znicza nade mną zaświta, Śmigam ku niemu rączo, gawiedź wrzask podnosi, Lecz wtem tłuczek przebrzydły na ziemię mnie kosi.

    Mniej więcej w tym samym czasie francuski czarodziej Malecrit umieścił w swojej sztuce Helas, Je me suis Trans- figure Les Pieds {Biada mi, transmutowałem swoje stopy} następujący dialog:

    GRENOUILLE: Nie mogę dzisiaj iść z tobą na targ,

    Crapaudzie.

    CRAPAUD: Ależ Grenouille, sam nie zagonię tam krowy! GRENOUILLE: Przecież wiesz, że mam być dzisiaj obrońcą.

    Kto powstrzyma kafla, jeśli mnie zabraknie?

    W 1473 roku rozegrano pierwsze mistrzostwa świata w quidditchu, choć wzięły w nich udział wyłącznie drużyny europejskie. Brak reprezentacji bardziej odległych państw można tłumaczyć różnie. Być może zawiodły sowy roz- noszące zaproszenia, może zaproszeni obawiali się tak długiej i niebezpiecznej podróży, a może po prostu woleli zostać w domu.

    Finałowy mecz między Transylwanią i Flandrią prze- szedł do historii jako najbardziej brutalna gra w dziejach

    quidditcha. Po raz pierwszy doszło do wielu fauli, o któ- rych przedtem nigdy nie słyszano, by wymienić choćby transmutowanie ścigającego w tchórzofretkę, próbę pozba- wienia obrońcy głowy za pomocą obosiecznego miecza czy wypuszczenie przez kapitana Transylwańczyków spod sza- ty stu krwiożerczych nietoperzy-wampirów.

    Od tego czasu mistrzostwa świata rozgrywano co cztery lata, choć drużyny pozaeuropejskie pojawiły się na nich do- piero w XVII wieku. W 1652 roku ustanowiono mistrzo- stwa Europy, rozgrywane co trzy lata.

    Spośród wielu znakomitych klubów europejskich chyba najbardziej znana jest drużyna Sępów z Vracy {Vratsa Vul- tures}. Gra tych siedmiokrotnych mistrzów Europy wzbu- dza zachwyt na całym świecie. To oni wprowadzili strzały z dystansu (spoza pola bramkowego), znani są również z braku oporu przed wystawianiem nowych zawodników, by dać im szansę zdobycia rozgłosu.

    We Francji częstym mistrzem ligi są Pogromcy Kafla z Quiberon {Quiberon Quafflepunchers}. Słyną ze skompliko- wanych, widowiskowych kombinacji i ze swoich szokująco różowych szat. W Niemczech mamy Sokoły z Heidelber- gu {Heidelberg Harriers}, drużynę, o której kapitan reprezen- tacji Irlandii, Darren O'Hare, powiedział kiedyś, że jest „bardziej zażarta od smoka i dwa razy od niego sprytniej- sza". Luksemburg, gdzie quidditch jest bardzo popularną rozrywką narodową, słynie ze swoich Bombardierów z Bi- gonville {Bigonville Bombers}, znanych ze wspaniałej gry obronnej i znakomitych ścigających, których nazwiska spo- tykamy zawsze na czele listy najskuteczniejszych strzelców. Portugalska drużyna Armada z Bragi {Braga Broomfleet}

    ostatnio szybko pnie się ku szczytom sławy dzięki swojej pionierskiej taktyce opartej przede wszystkim na mistrzow- skiej grze pałkarzy, a polski zespół Goblinów z Grodziska {Grodzisk Goblins} szczyci się znakomitym szukającym, Józe- fem Wrońskim, którego nowatorskie kombinacje i zwody znane są na całym świecie.

    Australia i Nowa Zelandia

    Na Nowej Zelandii quidditch pojawił się w XVII wieku, zapewne dzięki grupie europejskich ziołoznawców, którzy wybrali się tam na poszukiwanie rzadkich magicznych ro- ślin i grzybów. Jak głosi tradycja, po całodziennym żmud- nym zbieraniu próbek członkowie ekspedycji odprężali się, grając w quidditcha na oczach zdumionych miejscowych czarownic i czarowników. Nowozelandzkie Ministerstwo Magii poświęciło mnóstwo energii i pieniędzy na ukrycie przed mugolami maoryskich malowideł i płaskorzeźb z tego okresu, na których przedstawiono białych czarodzie- jów grających w quidditcha (te ciekawe zabytki sztuki ma- oryskiej można obecnie obejrzeć na wystawie w gmachu Ministerstwa Magii w Wellington).

    Wiele wskazuje na to, że do Australii quidditch dotarł dopiero w XVIII wieku, choć jest to kontynent idealny do uprawiania tego sportu ze względu na wielkie obszary nie- zamieszkane, gdzie można bezpiecznie wyznaczać pola gry.

    Drużyny z antypodów zawsze zdumiewają europejskich widzów swoją szybkością i zachwycają widowiskowym sty- lem gry. Do najlepszych należą Papugi z Moutohory {Mo-

    utohora Macaws} (Nowa Zelandia), słynne ze swoich czerwo- no-żółto-niebieskich szat i maskotki klubowej, feniksa Iskierki. Pioruny z Thundelarry {Thundelarra Thunderers} i Wojownicy z Woollongong {Woollongong Warriors} przez ponad połowę XX wieku zdominowały Ligę Australijską, walcząc o pierwsze miejsce. Ich zawzięta rywalizacja, ba, na- wet wrogość, są tak dobrze znane miejscowej społeczno- ści czarodziejów, że popularną ripostą na przesadne prze- chwałki jest powiedzenie: „Tak, a ja chyba zgłoszę się na ochotnika, żeby sędziować w meczu Piorunów z Wojowni- kami".

    Afryka

    Na kontynent afrykański miotłę przynieśli prawdopodobnie europejscy czarodzieje, podróżujący tam w poszukiwaniu in- formacji z zakresu alchemii i astrologii, a więc dziedzin, w których afrykańscy czarodzieje byli zawsze szczególnie uzdolnieni. W quidditcha nie gra się tam jeszcze tak często, jak w Europie, ale jego popularność wciąż wzrasta.

    Najwięcej drużyn quidditcha powstaje w Ugandzie. Najlepszy ugandyjski klub, Buławy z Patonga {Patonga Proudsticks}, zremisował w 1986 roku ze Srokami z Mon- trose ku zdumieniu większości fanów quidditcha na całym świecie. Aż sześciu graczy z tego klubu wystąpiło w bar- wach Ugandy podczas ostatnich mistrzostw świata i jest to najwyższa liczba zawodników z jednego klubu grających w reprezentacji narodowej. Z innych afrykańskich drużyn warto wymienić mistrzów szybkich podań, Zaklinaczy

    z Czamba {Tchamba Charmers} (Togo), dwukrotnych zwy- cięzców mistrzostw panafrykańskich, Pogromców Ol- brzymów z Gimbi {Gimbi Giant-Slayers} (Etiopia), a także Słoneczne Dziryty z Sumbawanga {Sumbawanga Sunrays} (Tanzania), bardzo popularną drużynę, której taktyczna „pętla" budzi zachwyt na całym świecie.

    Ameryka Północna

    Quidditch dotarł do Ameryki Północnej w początkach XVII wieku, ale krzewił się tam powoli ze względu na wyjątkową wrogość mugoli wobec czarownic i czarodzie- jów, przywleczoną wówczas z Europy. Wielu czarodziejów, którzy przesiedlili się w poszukiwaniu większej tolerancji w Nowym Świecie, musiało zachowywać szczególne środki ostrożności, co wpłynęło na spowolnienie rozwoju amery- kańskiego quidditcha w tym wczesnym okresie.

    W późniejszych czasach Kanada dała jednak światu trzy z najznakomitszych drużyn na świecie: Meteoryty z Mo- ose Jaw {Moose Jaw Meteorites}, Młoty z Haileybury {Hai- leybury Hammers} i Niezrównanych ze Stonewall {Stone- wall Stormers}. W latach siedemdziesiątych XX wieku drużynie Meteorytów groziło karne rozwiązanie z powodu jej tradycyjnego świętowania zwycięskiego meczu: śmiga- nia nad miastami i wioskami i wystrzeliwania pióropuszy iskier z ogonów mioteł. Obecnie Meteoryty podtrzymują tę tradycję, odbywając takie loty nad boiskiem po zakoń- czeniu każdego meczu, co stało się wielką atrakcją tury- styczną.

    W Stanach Zjednoczonych nie ma tylu dobrych dru- żyn quidditcha, co w innych państwach świata, a to ze względu na popularność miejscowej, typowo amerykań- skiej gry na miotłach, zwanej quodpot. Jest to odmiana quidditcha wynaleziona w XVIII wieku przez czarodzieja Abrahama Peasegooda, który przywiózł ze sobą z Europy kafla i zamierzał stworzyć drużynę quidditcha. Według tradycji ów kafel przypadkowo zetknął się w kufrze z koń- cem jego różdżki, Gdy peasegood wydobył go z kufra i rzucił, kafel eksplodował mu prosto w twarz. O sporym poczuciu humoru Peasegooda świadczy fakt, że natych- miast obdarzył podobnymi właściwościami kilka skórza- nych piłek i wkrótce całkowicie zapomniał o qudditchu, oddając się wraz ze swoimi towarzyszami nowej grze, w której najważniejszą rolę odgrywają owe wybuchowe właściwości kafla, nazwanego „quodem".

    W quodpocie w każdej drużynie gra jedenastu zawodni- ków. Zawodnicy podają sobie quoda, starając się trafić nim w pot {czyli „garnek"} znajdujący się na końcu pola, zanim eksploduje. Gracz trzymający quoda w chwili, gdy piłka wybucha, musi opuścić boisko. Kiedy quod zostanie wrzu- cony do garnka (jest to zwykle kociołek napełniony roz- tworem zapobiegającym wybuchowi piłki), drużyna za- wodnika, któremu udał się wrzut, zdobywa punkt, a na boisko wnosi się nowego quoda. W quodpota grywają i w Europie, ale zdecydowana większość czarodziejów pozo- stała tu wierna quidditchowi.

    Bez względu na wielką popularność quodpota, w Sta- nach Zjednoczonych narasta zainteresowanie quidditchem. Ostatnio dwie amerykańskie drużyny osiągnęły już po-

    ziom światowy. Są to: Gwiazdy ze Sweetwater {Sweetwater All-Stars} (Teksas), które w 1993 roku, po dramatycznym pięciodniowym meczu pokonały zasłużenie Pogromców Kafla z Quiberon, oraz Zięby z Fitchburga {Fitchburg Finches} (Massachusetts), które obecnie po raz siódmy zdobyły mistrzostwo Ligi Amerykańskiej i których obroń- ca, Maximus Brankovitch III, był kapitanem reprezentacji Stanów Zjednoczonych podczas dwu ostatnich mistrzostw świata.

    Ameryka Południowa

    W całej Ameryce Południowej grywa się w quidditcha, choć i tutaj równie popularny jest quodpot. W ostatnim stuleciu Argentyna i Brazylia doszły do ćwierćfinałów mi- strzostw świata. Niewątpliwie najbardziej utalentowanym w quidditchu narodem na tym kontynencie są Peruwiań- czycy. Znawcy typują ich na mistrzów świata w ciągu naj- bliższych dziesięciu lat. Uważa się, że do Peru przenieśli quidditcha czarodzieje europejscy, wysłani tam przez Mię- dzynarodową Konfederację w celu obserwacji żmijozębów (miejscowy gatunek smoka). Od tego czasu quidditch stał się prawdziwą obsesją peruwiańskiej społeczności czaro- dziejów, a ich najsłynniejsza drużyna, Brzytwodzioby z Tarapoto {Tarapoto Tree-Skimmers}, niedawno odbyła tournee po Europie, wzbudzając zachwyt widzów.

    Azja

    Na Wschodzie quidditch nigdy nie cieszył się większą po- pularnością, jako że latające miotły są rzadkością w kra- jach, w których od wieków używa się latających dywanów. Ministerstwa Magii takich krajów, jak Indie, Pakistan, Bangladesz, Iran i Mongolia, w których kwitnie handel la- tającymi dywanami, traktują quidditch nieco podejrzliwie, choć ta dyscyplina sportowa ma i tutaj swoich fanów wśród przeciętnych czarownic i czarodziejów.

    Wyjątkiem jest Japonia, gdzie od początków XX wieku quidditch zdobywa coraz większą popularność. Najlepszy zespół japoński, Toyohashi Tengu, w 1994 roku był bli- ski zwycięstwa nad litewskimi Gargulcami z Gródka {Go- rodok Gargoyles}. Komitet Międzynarodowej Konfederacji Quidditcha zabronił Japończykom tradycyjnego w tym kraju ceremonialnego palenia mioteł po przegranym me- czu, sprzeciwiając się marnotrawieniu cennego drewna.

    Rozdział dziewiąty Ewolucja miotły sportowej

    A

    ż do początków XIX wieku w quidditcha grywano na zwykłych miotłach różnej jakości. Miotły te różniły się już jednak pod wieloma względami od swoich średniowiecz- nych poprzedniczek. W 1820 roku Elliot Smethwyck zasto- sował po raz pierwszy zaklęcie poduszkujące, co sprawiło, że

    miotły stały się o wiele wygodniejsze (zob. ryc. F). Dziewięt- nastowieczne miotły nie osiągały jednak dużej szybkości, a na większych wysokościach często trudno było nimi sterować. Najlepsze latające miotły były nadal dziełem rzemieślników, ale ich osiągi sportowe rzadko dorównywały wyszukanemu stylowi i jakości wykonania.

    Przykładem może być Dębowy Grom 79 {Oakshaft 79} (pierwszy egzemplarz wyprodukowano w 1879 roku). Jego twórcą był Elias Grimstone z Portsmouth. Była to ładna miotła o wyjątkowo grubej dębowej rączce, przysto- sowana do dalekich lotów i odporna na silne wiatry. Dębo- we Gromy są do dzisiaj cenną, poszukiwaną przez kolekcjo- nerów rzadkością, ale próby grania na nich w quidditcha nigdy się nie powiodły. Zbyt oporne w prowadzeniu przy dużej szybkości, nie cieszyły się uznaniem tych, którzy przedkładają zwrotność nad bezpieczeństwo. Wszyscy jed- nak będą zawsze pamiętać, że właśnie na tej miotle zdołano po raz pierwszy przelecieć nad Atlantykiem; dokonała tego Jocunda Sykes w 1935 roku. (Przedtem czarodzieje woleli przeprawiać się przez ocean na statkach, nie mieli bowiem zaufania do swoich mioteł na tak wielkich odległościach. Przy bardzo dużych dystansach zawodna okazuje się rów- nież teleportacja i tylko wyjątkowo uzdolnieni i wyćwiczeni

    czarodzieje używają jej do przenoszenia się z kontynentu na kontynent).

    Księżycowa Brzytwa {Moontrimmer}, dzieło Gladys Boothby z 1901 roku, oznaczała duży postęp w rozwoju miotły latającej. Ta smukła miotła o rączce z jesionowego drewna była w swoim czasie modelem bardzo poszukiwa- nym przez graczy w quidditcha. Przede wszystkim, można było na niej osiągnąć znaczną wysokość (nie tracąc nic na zwrotności). Gladys Boothby nie była jednak w stanie za- spokoić popytu na swoje miotły. Dlatego z radością powi- tano nowy model, Srebrną Strzałę {Silver Arrow}, którą można śmiało uznać za prototyp współczesnej miotły spor- towej. Osiągała o wiele większą szybkość niż Księżycowe Brzytwy i Dębowe Gromy (z wiatrem do siedemdziesięciu mil na godzinę), ale i ona była dziełem jednego rzemieślni- ka (Leonarda Jewkesa), więc nadal popyt na nią znacznie przerastał podaż.

    Przełomu dokonano w 1926 roku, kiedy bracia Bob, Bill i Barnaba Ollertonowie założyli Wytwórnię Mioteł Zmiataczy {Cleansweep Broom Company}. Ich pierwszy mo- del, Zmiatacz Jedynka {Cleansweep One}, był wytwarzany w ilościach uprzednio nie spotykanych i reklamowany jako miotła sportowa przeznaczona specjalnie do quidditcha. Zmiatacz okazał się prawdziwym sukcesem braci Ollerto- nów i zanim minął rok, mioteł tych używała każda brytyj- ska drużyna quidditcha.

    Ollertonowie nie cieszyli się długo monopolem na miotły sportowe. W 1929 roku powstała druga wytwórnia mioteł, Spółka Wytwórców Komet {Comet Trading Compa- ny}, którą utworzyli Randolph Keitch i Basil Horton —

    obaj byli członkami drużyny Jastrzębi z Falmouth. Ich pierwszym modelem była Kometa 140 {Comet 140} (140 to liczba modeli, które Keitch i Horton przetestowali, aby osiągnąć to, o co im chodziło). Opatentowane przez nich zaklęcie hamujące oznaczało, że gracze w quidditcha byli odtąd mniej narażeni na przestrzelenie nad bramką czy przelecenie poza linię boiska. Kometa stała się szybko naj- bardziej popularnym modelem w wielu drużynach bry- tyjskich i irlandzkich. Rywalizacja między Zmiataczami i Kometami była coraz bardziej zażarta. W latach 1934 i 1937 pojawiły się ulepszone Zmiatacze Dwójki i Trójki, a w 1938 roku Kometa 180. Tymczasem w całej Europie zaczęły powstawać nowe wytwórnie mioteł.

    Świetlista Smuga11 {Tinderblast} została wprowadzona na rynek w 1940 roku przez należącą do Ellerby'ego i Spudmore'a wytwórnię Black Forest. Jest to miotła bar- dzo elastyczna, ale nie można na niej osiągnąć takich pręd- kości, jak na Kometach czy Zmiataczach. W 1952 roku El- lerby i Spudmore zaprezentowali nowy model, Migdrąg {Swiftstick}, o wiele szybszy od Smugi, ale wyraźnie tracący moc przy wzbijaniu się w górę, dlatego też nie zaakcepto- wany przez graczy w quidditcha.

    W 1955 roku wytwórnia Universal Brooms Ltd. wpro- wadziła na rynek Spadającą Gwiazdę {Shooting Star}, naj- tańszą do dziś miotłę sportową, zwaną popularnie Mete- orem. Niestety, po początkowym wybuchu entuzjazmu, okazało się, że Meteory wraz z upływem czasu tracą szyb- kość i pułap. Universal zbankrutował w 1978 roku.

    11 Model znany w Polsce po wojnie jako Żarówka (przyp. tłum.)

    W 1967 roku świat quidditcha został zelektryzowany wiadomością o powstaniu spółki Miotły Sportowe Nimbus {Nimbus Racing Company}. Pierwszy model tej wytwórni, Nimbus 1000, wzbudził prawdziwą sensację. Osiągający prędkość stu mil na godzinę i zdolny obrócić się o 360 stopni w miejscu Nimbus łączył w sobie niezawodność sta- rego Dębowego Gromu 79 ze zwrotnością najlepszych Zmiataczy. Stał się też natychmiast sprzętem preferowa- nym przez zawodowe drużyny quidditcha w całej Europie, a kolejne modele (1001, 1500 i 1700) utrwaliły wiodącą pozycję na rynku wytwórni Nimbus.

    Wyprodukowany w 1990 roku Wiciosztych 90 {Twig- ger 90} miał w zamyśle jego wytwórców, Flyte'a i Barkera, zastąpić Nimbusa na czele listy najlepszych mioteł. Mimo znakomitego wykończenia i kilku nowych bajerów, jak wbudowany gwizdek ostrzegawczy czy samoprostujący się ogon, Wiciosztych ma tendencję do krzywienia się przy dużej szybkości i zdobył niechlubną opinię miotły, której dosiadają czarodzieje mający więcej galeonów niż rozumu.

    Rozdział dziesiąty Quidditch dzisiaj

    Q

    uidditch wciąż fascynuje wielu fanów na całym świe- cie. Dzisiaj każdy nabywca biletu na mecz quidditcha ma pewność, że będzie świadkiem wymyślnej rywalizacji między znakomicie wyszkolonymi zawodnikami (chyba że

    znicz zostanie złapany w pierwszych pięciu minutach me- czu, co sprawia, że wszyscy czują się nieco oszukani). Wi- domym tego świadectwem są rozmaite trudne uderzenia, formacje i kombinacje taktyczne wprowadzone przez cza- rownice i czarodziejów w ciągu długiej historii tej widowi- skowej dyscypliny. Oto niektóre z nich.

    Dubel {Dopplebeater Defence}

    Obaj pałkarze uderzają w tłuczek jednocześnie, co znacznie wzmacnia siłę odbicia i zwiększa zagrożenie atakowanego żelazną piłką przeciwnika.

    Głowa jastrzębia {Hawkshead Attacking Formation}

    Ścigający tworzą formację w kształcie grotu strzały i szar- żują razem na bramki, wzbudzając popłoch wśród przeciw- ników, którzy najczęściej pierzchają przed nimi na boki.

    Kleszcze Parkina {Parkin's Pincer}

    Nazwa pochodzi od jednego z członków drużyny Wędrowców z Wigtown, którzy podobno pierwsi zastosowali ten manewr. Dwaj ścigający zbliżają się do ścigającego przeciwników z obu stron, podczas gdy trzeci szarżuje na niego z przodu.

    Manewr Porskowej {Porskoff Ploy}

    Ścigający, będąc w posiadaniu kafla, szybuje w górę, co sugeruje ścigającym przeciwników, że będzie szarżował na

    bramkę i strzelał, podczas gdy w rzeczywistości rzuca ka- fla swojemu partnerowi czekającemu niżej na to podanie. Istotą tego manewru jest nienaganna synchronizacja ru- chów i pozycji. Nazwa pochodzi od rosyjskiej ścigającej, Pietrowny Porskowej.

    Odbicie do tyłu {Bludger Backbeat}

    Manewr polegający na odbiciu tłuczka przez pałkarza z zamaszystego bekhendu do tyłu. Trudny do wykonania z pożądaną precyzją, ale bardzo skutecznie mylący prze- ciwników.

    Podwójna ósemka {Double Eight Loop)

    Manewr obrońcy stosowany zwykle przy obronie rzutu kar- nego. Obrońca śmiga z zawrotną szybkością wokół wszyst- kich trzech pętli bramek, by zablokować kafla.

    Przerzutka {Reverse Pass}

    Ścigający rzuca kafla do partnera ponad swoim ramieniem. Zagranie trudne, bo wymaga znakomitej precyzji.

    Rozgwiazda {Starfish and Stick}

    Obrońca zwisa z trzymanej poziomo miotły, trzymając się rączki jedną ręką i zagiętą stopą, wyciągając jak najdalej drugą rękę i nogę (zob. ryc. G). Nie radzimy próbować roz- gwiazdy bez miotły.

    Transylwanka {Transylvanian Tackle}

    Jest to zagranie po raz pierwszy zastosowane podczas mi- strzostw świata w 1473 roku i polegające na pozorowa- nym uderzeniu wymierzonym w nos przeciwnika. Dopóki dłoń nie dotknie nosa, zagranie uważane jest za przepiso- we, ale bardzo trudno powstrzymać dłoń w ostatniej chwi- li, gdy obaj zawodnicy pędzą na najszybszych miotłach sportowych.

    Woollongong shimmy12

    Manewr doprowadzony do perfekcji przez australijskich Wojowników z Woollongong, polegający na zygzakowa-

    12 Shimmy — taniec towarzyski podobny do fokstrota, popular- ny w latach dwudziestych XX w. (przyp. red.)

    tym locie, mającym na celu rozproszenie ścigających prze- ciwnika.

    Zagranie Plumptona {Plumpton Pass}

    Zagranie szukającego, który pozornie beztrosko zgarnia znicz do rękawa. Nazwa pochodzi od Rodericka Plumptona z drużyny Tajfunów z Tutshill, który zastosował ów ma- newr w 1921 roku; jego rekordowo szybkie schwytanie znicza przeszło do historii quidditcha. Niektórzy sceptycy uważali, że był to czysty przypadek, ale Plumpton twier- dził do samej śmierci, że był to manewr uprzednio zaplano- wany i podczas meczu zamierzony.

    Zwis leniwca {Sloth Grip Roll}

    Chroniąc się przed uderzeniem tłuczka, zawodnik zwisa z miotły głową w dół, trzymając się jej rękami i stopami.

    Zwód Wrońskiego {Wronski Feint}

    Szukający nurkuje z zawrotną szybkością ku ziemi, udając, że w dole zobaczył znicza, ale w ostatniej chwili hamuje i podrywa się w górę. Celem manewru jest skłonienie szu- kającego przeciwników do naśladownictwa w nadziei, że nie zdąży wyhamować i trzaśnie w ziemię. Nazwa pochodzi od słynnego polskiego szukającego, Józefa Wrońskiego.

    Nie ulega wątpliwości, że quidditch zmienił się nie do poznania od czasów, gdy Gertie Keddle obserwowała „tych wiejskich przygłupków" nad moczarami Queerditch Marsh. Być może, gdyby żyła dzisiaj, i ona uległaby cza- rowi tej fascynującej gry. Oby quidditch nadal się rozwijał i oby tą najszlachetniejszą ze wszystkich dyscyplin sporto- wych radowały się przyszłe pokolenia czarownic i czaro- dziejów!

  • Реклама на сайте

    Комментарии к книге «Quidditch przez wieki», Джоан К. Роулинг

    Всего 0 комментариев

    Комментариев к этой книге пока нет, будьте первым!

    РЕКОМЕНДУЕМ К ПРОЧТЕНИЮ

    Популярные и начинающие авторы, крупнейшие и нишевые издательства