«Na zachód od Edenu»

1764

Описание

Epoka lodowcowa. Zmieniający się gwałtownie klimat zmusza ludzi i dinozaury do migracji. Gatunki, które do tej pory nie wiedziały o swoim istnieniu, stają nagle oko w oko. I zaczynają krwawą wojnę... Porwany w dzieciństwie Kerrick dorasta wśród gadów, powoli zapominając o swoim pochodzeniu. Ale nadchodzi dzień, gdy uświadamia sobie, że jest człowiekiem. I musi wrócić wśród ludzi — łowców dinozaurów...



2 страница из 373
читать на одной стр.
Настроики
A

Фон текста:

  • Текст
  • Текст
  • Текст
  • Текст
  • Аа

    Roboto

  • Аа

    Garamond

  • Аа

    Fira Sans

  • Аа

    Times

стр.

Teraz powiem wam rzecz najgorszą o Yilané. Nienawidzą nas tak samo jak my ich. Nie miałoby to znaczenia, gdyby były jedynie wielkimi, bezdusznymi bestiami. Moglibyśmy zamieszkiwać zimną północ, unikając ich w ten sposób.

Lecz są i takie, które dorównują łowcom rozumem i zaciekłością. A ich ilość nie da się ogarnąć, wystarczy stwierdzić, iż wypełniają wszystkie lądy wielkiego świata.

To, co opowiem dalej, nie jest przyjemne, ale się wydarzyło i musi być przekazane.

Jest to opowieść o naszym świecie, o wszystkich stworzeniach na nim żyjących, o tym, co się zdarzyło, gdy grupa łowców wyruszyła wzdłuż wybrzeża na południe, i o tym, co tam napotkała. A także o tym, co się zdarzyło, gdy Yilané odkryły, iż świat nie jest wyłącznie ich, w co zawsze wierzyły.

CZĘŚĆ PIERWSZA RODZIAŁ I

Isizzó fa klabra massik, den sa rinyur meth alpi.

Pluń zimie w gębę, bo zawsze umiera na wiosnę.

POWIEDZENIE TANU

Amahast nie spał już, gdy na oceanie zaczęły kłaść się pierwsze odblaski nadchodzącego świtu. Widoczne były już tylko najjaśniejsze gwiazdy. Wiedział, czym są: wspinającymi się każdej nocy na niebo tharmami poległych łowców. Teraz jednak nawet te ostatnie, najlepszych tropicieli, najwspanialszych myśliwych, nawet one umykały przed wschodzącym słońcem. Tu, daleko na południu, było ono palące, świeciło inaczej aniżeli słońce północy, do którego przywykli, wznoszące się niewysoko na bladym niebie ponad zaśnieżonymi lasami i górami. Mogło być nawet innym słońcem. Choć teraz, przed wschodem, tu, nad samą wodą, było niemal chłodno, przyjemnie, to jednak z dniem powróci skwar. Amahast zgonił gryzące go w rękę owady i czekał na świt.

Z mroku wynurzyły się powoli zarysy ich drewnianej łodzi. Wyciągnęli ją na piasek, spory kawał za wyschłe wodorosty i muszle, wyznaczające najdalszy zasięg przypływu. Tuż przy niej dostrzegał z trudem ciemne postacie śpiących członków jego sammadu, czterech, którzy wybrali się z nim na tę wyprawę. Nieprzywoływane, naszło go wspomnienie o jednym z nich, umierającym Dikenie. Wkrótce zostanie ich tylko trzech.

Jeden z mężczyzn podnosił się powoli, z bólem opierając się mocno na włóczni. To stary Ogatyr; miał sztywniejące, obolałe ręce i nogi — wynik wieku, wilgoci ziemi i mroźnych objęć zimy. Amahast wstał także, również z włócznią w dłoni. Obaj mężczyźni podeszli do wypełnionych wodą dołów.

— Dzień będzie gorący, kurro — powiedział Ogatyr.

Комментарии к книге «Na zachód od Edenu», Гарри Гаррисон

Всего 0 комментариев

Комментариев к этой книге пока нет, будьте первым!

РЕКОМЕНДУЕМ К ПРОЧТЕНИЮ

Популярные и начинающие авторы, крупнейшие и нишевые издательства